Obserwując wydarzenia ostatnich tygodni dwie rzeczy są dla mnie pewne. Po pierwsze Unibax Toruń za odmowę startów w rewanżowym spotkaniu finałowym ENEA Ekstraligi zasługuje na surową karę. Po drugie - całe ekstraligowe środowisko żużlowe znalazło sobie wspólnego wroga - Unibax Toruń i jego sponsora Romana Karkosika.
W jednym z moich ostatnich tekstów przedstawiłem swój scenariusz w tak zwanej "sprawie toruńskiej". Napisałem w nim, że najpierw Komisja Orzekająca nałoży na toruński klub surowe kary. Następnie Trybunał PZM podtrzyma tę decyzję lub ją lekko złagodzi. Odwołanie Unibaksu do wyższej instancji będzie już jednak skuteczne i obali wyrok Komisji Orzekającej. Pierwsza część sprawdziła się. Komisja Orzekająca surowo ukarała Unibax i Sławomira Kryjoma. Unibax zgodnie z tym orzeczeniem musi zapłacić ponad 2,4 miliona złotych. Biorąc pod uwagę także nałożone środki dyscyplinarne, straty toruńskiego klubu mogą wynieść nawet 4 miliony złotych! Dlaczego uważam, że ten wyrok będzie obalony? Warto rozłożyć całą sprawę na "czynniki pierwsze".
Zgadzam się z twierdzeniem, że kara degradacji byłaby dla toruńskiego klubu, a przede wszystkim jego kibiców zbyt surowa. Minus dwanaście punktów ujemnych na starcie sezonu 2014 to jednak kara adekwatna do przewinienia. Na tym jednak moja zgodność z Komisją Orzekającą się kończy. KO za przewinienia dyscyplinarne Unibaksu wymienione w ośmiu punktach nałożyła łączną karę w wysokości 363 tysięcy złotych. Pozostała część w postaci obowiązku zwrotu utraconych korzyści przez Falubaz Zielona Góra w wysokości 574 810 zł, obowiązku zapłaty 1,5 miliona złotych na cele charytatywne oraz nakaz ustalenia na trzy pierwsze mecze cen biletów na poziomie 1 zł brutto - to nałożone na toruński klub środki dyscyplinarne. Celowo podkreśliłem kary i zastosowane środki dyscyplinarne. Widzicie dysproporcje pomiędzy nimi? A przecież z założenia kara powinna stanowić zadośćuczynienie za popełniony czy. Natomiast środki dyscyplinarne mają na celu prewencję, czyli zapobieganie wystąpieniu takim sytuacjom w przyszłości.
Wina Unibaksu jest niepodważalna. Za swój czyn powinni oni dostać mocno "po łapkach" i powinny spotkać go za to surowe kary. Kary, które puszczą w świat jasną informacje - nie róbcie tak, bo się to po prostu nie opłaca. Opłacalność w tym przypadku powinna się odnosić do kwestii sportowych, a nie finansowych. Zaraz po ogłoszeniu wyroku w sprawie Unibaksu władze polskiego żużla powinny ogłosić zmianę regulaminową, która mówiłaby, że odmowa startu w meczu, w przyszłości będzie skutkowała automatyczną degradacją o klasę niżej lub odpowiednią liczbą punktów ujemnych w trakcie trwania sezonu, którego dotyczy. Tak jednak się nie dzieje i mam przekonanie, że toruński klub i Romana Karkosika ukarano za to, że jest bogaty, a nie za to, że doprowadził do największego sportowego skandalu ostatnich lat.
Odrębną kwestią, ale ważną z punktu widzenia tego, co może się wydarzyć w przyszłości jest przebieg postępowania dyscyplinarnego. Przedstawiciele toruńskiego klubu narzekają, że nie mieli wglądu do wszystkich dokumentów zgromadzonych w tej sprawie. To stanowi naruszenie paragrafu 45, punkt 3 Regulaminu Dyscyplinarnego PZM i może stanowić podstawę do zmiany orzeczenia.
Druga sprawa to kary nałożone na Sławomira Kryjoma i kierownika Falubazu Zielona Góra Jacka Frątczaka. Kryjom za nie zgłoszenie drużyny do zawodów został zawieszony na dwa lata i nie może przez półtora roku pojawić się w parku maszyn. Jacek Frątczak w zasadzie za to samo ma do zapłacenia tysiąc złotych. Jakby na to nie patrzeć, panowie za to samo przewinienie otrzymali skrajnie różne kary. Nie trafia do mnie argumentacja, że w przypadku Sławomira Kryjoma mamy do czynienia z recydywą. Dla mnie został on głównym kozłem ofiarnym całej sytuacji, choć wszyscy wiemy, że wykonywał tylko polecenie swoich zwierzchników. Nałożone na niego kary, biorąc pod uwagę zamożność sponsora Unibaksu, są znacznie bardziej bolesne, niż dla samego klubu.
W tym wszystkim jest jednak jeden pozytyw. Całe środowisko ma wspólnego wroga, którym jest toruński klub i jego sponsor. Jedną z ostatnich niewiadomych tej zimy jest odpowiedź na pytanie, czy będzie obowiązywał w sezonie 2014 KSM. Dla toruńskiego klubu, utrzymanie limitu KSM oznacza w przyszłym roku walkę o utrzymanie. W tej chwili zwolennicy utrzymania KSM, jak i jego zniesienia wypowiadają się z taką samą pewnością co do tego, jaką decyzję podejmie prezes PZM Andrzej Witkowski. Większość klubów jest za utrzymaniem limitu KSM. Wcale nie dlatego, że da to klubom potencjalne oszczędności. Ten argument doskonale w swoim tekście obalił mój redakcyjny kolega Jarosław Galewski. Władze Unibaksu wiedząc, że mają do odrobienia straty, mają zakusy na kilka żużlowych gwiazd. Utrzymanie KSM ma spowodować jedynie powstrzymanie toruńskiego klubu przed tymi działaniami. Środowisko żużlowe jest w tym zakresie jednogłośne jak nigdy. To dobry punkt wyjścia aby zrozumieli, że takiej samej jednogłośności potrzeba we wszystkich decyzjach podejmowanych odnośnie przyszłości sportu żużlowego.
Damian Gapiński