Szwed zastąpił w trakcie rozgrywek Lecha Kędziorę, który podał się do dyspozycji władz klubu, a następnie został zwolniony. Były żużlowiec nie zdziałał jednak cudu: czerwono-czarni zajęli ostatnie miejsce w rozgrywkach i pożegnali się z najsilniejszą ligą świata. Mimo to jego praca przekonała działaczy Startu na tyle, że są oni zainteresowani dalszą współpracą. Na przeszkodzie stanąć mogą jednak finanse. - Stefan bardzo by chciał dalej pracować w Gnieźnie, bo nie chciałby kończyć przygody z prowadzeniem drużyny po jednym roku, a właściwie kilku miesiącach. My też bardzo byśmy chcieli, ale generalnie wszystko będzie zależne od możliwości finansowych. Nie jest tajemnicą, że przyjazd Stefana do Gniezna, jego zakwaterowanie, pobyt i wynagrodzenie to są niemałe środki. W ekstralidze, w sytuacji w której byliśmy, dla ratowania, czy też dania sobie szansy na ratowanie tego wyniku, byliśmy w stanie poświęcić wiele. Natomiast w sytuacji, w której klub będzie w najbliższych tygodniach i sezonach, nie wiem czy nowe władze klubu będą podejmować się takiego ryzyka. Trudno dziś powiedzieć. Obie strony chciałyby, jednak potrzebna będzie na to niemała porcja środków finansowych. Trudno mi dziś powiedzieć, czy one się znajdą - powiedział na antenie Radia Gniezno Arkadiusz Rusiecki, prezes klubu.
Andersson jest również opiekunem Piraterny Motala, która w minionym sezonie została Drużynowym Mistrzem Szwecji.
źródło: Radio Gniezno