Działacze Fogo Unii Leszno wiązali duże nadzieje z transferem Josha Pickeringa. Australijczyk miał swój wkład w końcowy sukces w postaci awansu do PGE Ekstraligi, ale wyniki odbiegały od satysfakcjonujących. W 85 wyścigach zdobył 110 punktów i 20 bonusów, co przełożyło się na średnią biegową 1,529. Był to najsłabszy wynik wśród sklasyfikowanych podopiecznych Rafała Okoniewskiego.
Pickering w rozmowie ze "Speedway Star" przyznał, że nie do końca rozumiał system polskich rozgrywek. - Później zorientowałem się, że numer startowy, który dostałem, zdecydowanie mi nie pomagał. Jechałem w pierwszym biegu z czwartego pola i po każdym równaniu toru. A gdy ścigasz się w południe w Polsce, oni nie boją się porządnie polać toru - tłumaczył.
ZOBACZ WIDEO: "Bez złota nie będzie ładnie”. Co przyniesie współpraca Rusko z Protasiewiczem?
- Mam wrażenie, że mogli mi trochę pomóc, wystawiając mnie w biegach, w których była zewnętrzna ścieżka. Wtedy mógłbym nabrać prędkości i naprawdę się pościgać. Jeśli spojrzysz na zdobyte punkty, gdyby zmienić tylko to i dorzucić dwa punkty w pierwszym biegu zamiast zera, zdobyłbym około 160 punktów - uważa Australijczyk.
W przyszłym roku Josha Pickeringa może zabraknąć na polskich torach. Zawodnik wciąż nie podpisał żadnego kontraktu i wydaje się, że droga do Metalkas 2. Ekstraligi oraz Krajowej Ligi Żużlowej już jest dla niego zamknięta. Będzie ścigał się za to w barwach Scunthorpe Scorpions w SGB Championship i czeka na to, co przyniesie przyszłość związana z SGB Premiership.
- Moim założeniem było ściganie się w dwóch ligach w Wielkiej Brytanii - 30 minut do Sheffield, 30 minut do Scunthorpe. Dzięki temu mógłbym dołączyć do ligi polskiej pod koniec kwietnia lub w maju. Mógłbym wszystko dobrze pogodzić i zachować równowagę w życiu. Chcę tylko powiedzieć, że podpisałem ze Scunthorpe, mając gwarancję, że będą dwie ligi. Jeśli miałoby się to zmienić, szczerze mówiąc, nie wiem, gdzie wówczas będę - dodaje.