Kamil Tecław: Hubert, za tobą sezon 2013. Jak ogólnie oceniłbyś swoje występy w tym roku?
Hubert Łęgowik: Sezon pod względem zawodów indywidualnych uważam za udany. Awansowałem przecież do wszystkich finałów do których mogłem awansować. M.in. znalazłem się w finale Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów, gdzie zająłem 10. miejsce. Na pewno wynik byłby lepszy, gdybym dzień wcześniej nie nabawił się kontuzji podczas finału Ligi Juniorów w Gorzowie. Podczas finału w Guestrow zmagałem się z silnym bólem. Po każdym z biegów chłodziłem sobie rękę na wiele sposobów, a po ostatnim biegu ta ręka bolała mnie na tyle, że ciężko było ją podnieść. Od tamtej kontuzji sezon powinien się dla mnie skończyć - tak zalecali mi lekarze.
Wziąłeś udział w dziesięciu spotkaniach Dospel Włókniarza Częstochowa. Z tych występów nie możesz być chyba do końca zadowolony?
- Niestety, ale nie wszystko w tym sezonie szło po mojej myśli. Być może przed zawodami byłem za bardzo zdenerwowany, ale szybkością motocykli również znacznie odbiegałem od wielu zawodników.
Znacznie lepiej wiodło ci się w barwach GKM-u Grudziądz, gdzie startowałeś jako gość. Jak ocenisz swoje starty na pierwszoligowym froncie?
- W GKM-ie startowało mi się bardzo dobrze. Geometria tamtejszego toru nie jest łatwa, jednak po jednym treningu mniej więcej wiedziałem jak jechać. Podczas mojego debiutu w grudziądzkim klubie, gdy mierzyliśmy się z Lokomotivem Daugavpils zdobyłem 6 punktów w 3 startach. Niestety, później nie udało mi się zdobywać dużych ilości punktów. Bardzo się jednak cieszę z wyniku, jaki osiągnąłem w meczu przeciwko Orłowi Łódź. Wtedy pasowało mi wszystko. Mogę sobie tylko życzyć jak najwięcej takich występów.
Wiele mówi się o tym, że prowadzisz zaawansowane rozmowy z grudziądzkim klubem na temat kontraktu. Jak się do tego odniesiesz?
- Faktycznie, był telefon od prezesa klubu z Grudziądza. Najpierw jednak Włókniarz musiałby ustalić pewne rzeczy z grudziądzkim klubem, a dopiero później ja mógłbym prowadzić ewentualne rozmowy i nie dotyczy to tylko GKM-u, lecz wszystkich klubów.
Optujesz bardziej za startami w Ekstralidze, czy patrzysz mocniej w kierunku I ligi?
- Wszędzie jest tak naprawdę ciężko o punkty. Nie ma chłopców do bicia i każdy chce zdobywać jak najwięcej oczek.
Kiedy możemy się spodziewać twojej ostatecznej decyzji na temat przynależności klubowej?
- Okres transferowy trwa do 15 grudnia, więc jest jeszcze sporo czasu do ostatecznej decyzji. Wiem, że Włókniarz chce, abym reprezentował biało-zielone barwy, ale pojawiają się też oferty z innych klubów. Myślę, że jednak wszystko niedługo się wyjaśni.
Wspominałeś na samym początku naszej rozmowy o finale IMEJ, ale w innych zmaganiach młodzieżowych także radziłeś sobie całkiem nieźle. Ogólnie sezon w gronie juniorskim możesz chyba uznać za udany?
- Moim zdaniem ten sezon był dla mnie dobry. Początek miałem jednak zdecydowanie lepszy od końcówki. Było to spowodowane tym, że przed sezonem miałem wszystko poukładane, a w połowie kilka rzeczy zaczęło się sypać, niekoniecznie z mojej winy.
Czego nauczył Cię tegoroczny sezon i jakie wnioski wyciągniesz na przyszłość?
- W tym sezonie poznałem więcej torów, na których nie miałem wcześniej okazji startować. Głównie szukałem na nich przełożeń, bo ciężko jest trafić z nimi na tor, gdzie jeździło się raz lub dwa w życiu. Myślę, że zacząłem jeździć lepiej technicznie i dobrze czułem się na motocyklu. W pewniej części sezonu miałem problem z wygrywaniem startów, ale później doszliśmy wraz z teamem do czynnika, który w motocyklach negatywnie wpływał na moment startowy.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!