Józka poznałem dobrych parę lat temu, kiedy zaczynałem stawiać pierwsze kroki w zabawie pod tytułem dziennikarstwo sportowe. Początkowo niezbyt się lubiliśmy, gdyż zawsze wydawał mi się wiecznie zły i niedostępny. Zawsze jednak wszystko można z nim było załatwić, z czasem udawało się coraz więcej.
Pamiętam, że pewnego dnia zaskoczył mnie, kiedy zaproponował, abyśmy przeszli na Ty. Byłem zdziwiony i zaskoczony zarazem, ale zaakceptowałem to i byłem dumny, że taki autorytet, jak Józek sam to zaproponował.
Potem wszystko potoczyło się szybko. Coraz więcej rozmawialiśmy, przekazywaliśmy dużo uwag, a on cierpliwie uczył mnie tego ciężkiego rzemiosła, jakim jest dziennikarstwo. Wtedy dopiero zauważyłem, jak niewiele potrafię i jak wiele jeszcze muszę się nauczyć. Józek był jednak znakomitym nauczycielem, potrafił słuchać i jednocześnie przekazać bardzo wiele.
Nigdy nie zapomnę, kiedy pojechałem pierwszy raz w życiu na Zlatą Prilbę do Pardubic. Gdy zobaczyłem program zawodów, który diametralnie różnił się od typowego rozkładu wyścigów, mało nie zemdlałem. A miałem te zawody komentować dla telewizji, zatem musiałem szybko opanować to całe zamieszanie. Wtedy, dostrzegłem w parku maszyn Józka wraz ze swoim przyjacielem, Henrykiem Grzonką z Radia Katowice. Mało nie padli ze śmiechu, kiedy im powiedziałem z czym mam problem. Józek, ze znanym spokojem rzekł Ja synku, to musisz zrobić tak. Po chwili wiedziałem już wszystko.
Nie potrafię zliczyć, na ilu zawodach byliśmy razem. Nie potrafię oddać, ile mu zawdzięczam. Gdyby nie on, nie robiłbym tego co robię. Był moim pierwszym nauczycielem i zawsze mogłem na niego liczyć. Szkoda, że już nie będziemy mieli okazji porozmawiać. Szkoda, że już nie będziemy mogli pomarzyć o tym, że Rybnik będzie kiedyś w ekstralidze na najwyższym stopniu podium. Szkoda…
W przyszłym sezonie, w biurze prasowym już nie będzie tak samo. Nie będzie już pachnącego ciasta, które piekła żona Józka, pani Ola. Nie będzie już takiej atmosfery, jak do niedawna. Józek był jedynym jasnym punktem w Rybniku, wobec tego marazmu, który ogarnął ten klub. Wszystko się jednak kiedyś kończy.
Żegnaj mój przyjacielu. I pomyśleć, że mieliśmy się cieszyć w sobotę z medalu Tomasza Golloba w Bydgoszczy. Będę kibicował. Za Ciebie także…