Mateusz Makuch: Prowadził pan zespół Włókniarza w sezonach 2007 – 2008. Skąd pomysł na powrót do Częstochowy?
Piotr Żyto: Wracam bogatszy o doświadczenia po tych sezonach, kiedy mnie tutaj nie było. Najpierw skontaktowaliśmy się telefonicznie, dogadaliśmy się i dlatego wracam. Myślę, że tu jest duży potencjał, drużyna jest mocna. Można coś fajnego zrobić, a jeszcze nie jestem stary i mam ambicje, by coś osiągnąć w tym sporcie. Zwłaszcza po sezonach 2009 i 2010, gdy zdobywaliśmy z Falubazem srebrny i złoty medal. Wiem, że stać ten zespół Włókniarza na dobry wynik i nasze wspólne zaangażowanie z Jarkiem Dymkiem da oczekiwane rezultaty.
Jak będzie wyglądała wasza współpraca?
- Znamy się z Jarkiem już kilka lat i współpracowaliśmy razem. Będziemy wspólnie działać. Każdy ma swój zakres obowiązków. Myślę, że da to dobry wynik.
Wspomniał pan o składzie Włókniarza. Chyba nie pokusi się pan o nakreślenie jednoznacznego celu?
- Cele zawsze trzeba sobie stawiać najwyższe. Jak wyjdzie, zobaczymy. Drużyny w tym roku w Ekstralidze są naprawdę mocne i wyrównane. Liga została zmniejszona do ośmiu zespołów i zawodników dobrych w Ekstralidze jest bardzo dużo. Sądzę, że czekają nas bardzo ciekawe rozgrywki w tym sezonie. Uważam, że teraz powiedzieć, kto zostanie mistrzem Polski byłoby trochę niepoważnie. Walczyć trzeba o jak najwyższe cele i do tego będziemy dążyć. Na początek będziemy chcieli wejść do play-offów, a później walczyć dalej.
Włókniarz w okresie transferowym wymienił Emila Sajfutdinowa i Rafała Szombierskiego na Grzegorza Walaska i Petera Kildemanda. Są głosy, że teraz drużyna Włókniarza będzie bardziej wyrównana, niż w zeszłym roku. Jakie jest pana zdanie na ten temat?
- Dla mnie jako trenera najlepiej by było, aby każdy zawodnik w meczu zrobił 8 punktów i mecz jest wówczas wygrany. Niektórzy mówią, że w drużynie potrzebna jest co najmniej jedna gwiazda. Jeżeli natomiast jest wyrównany team i jednemu zawodnikowi się nie powiedzie, a drugi za niego to nadrobi, to właśnie wtedy jest fantastyczna sprawa. Pragnę tylko zaznaczyć, że Rafał Szombierski jest dalej z nami i nie mówiłbym, że został wymieniony. Do tego mamy również Mirosława Jabłońskiego. Doszedł co prawda Peter Kildemand, ale nie ma on gwarancji startów. Liczę na Grzegorza Walaska, który jest zawodnikiem im starszym, tym lepszym...
Jak wino?
- Utrzymuje on pewien wysoki poziom od kilku lat i swoje punkty robi. Poukładamy wspólnie z Jarkiem pary i zobaczymy, jak się to będzie sprawdzało. Już jakiś zarys par mamy. Po to zaplanowaliśmy sobie tyle sparingów, by wybrać najlepszy skład.
Włókniarz nie posiada w drużynie zawodnika z Grand Prix. Czy to spory atut?
- Właśnie między sobą o tym rozmawialiśmy, że jest to duży pozytyw. Nie trzeba w sobotę siedzieć przed telewizorem i drżeć, czy zdarzy się jakaś kontuzja i czy na szybko będzie trzeba działać przed niedzielnym meczem, by wypełnić lukę. W związku z tym, że nie mamy nikogo z Grand Prix jesteśmy spokojniejsi i możemy już w czwartek, czy w piątek przed meczem ściągnąć drużynę na trening. Zawodnicy będą się przygotowywać, w sobotę odpoczynek, a w niedzielę mecz.
Wspomniał pan, że Włókniarza czeka spora liczba sparingów. Mógłby pan powiedzieć coś więcej na ten temat?
- Na początek wspólnie z Jarkiem zaplanowaliśmy, że 21 i 23 marca pojedziemy z Gorzowem. Jeszcze wcześniej, jeżeli pogoda w Częstochowie nie będzie dobra, planujemy wyjazd do Krsko na pięciodniowe zgrupowanie, by tam się dobrze przygotować. Po dwumeczu ze Stalą mamy dwa sparingi z drużyną z Rybnika. Będzie to 29 i 30 marca. Przed meczem w Lesznie spotkamy się natomiast dwukrotnie z PGE Marmą Rzeszów – 10 i 11 kwietnia. Jesteśmy również w kontakcie z Piotrem Baronem. Ze Spartą Wrocław także mamy wszystko dograne, ale nie ustaliliśmy jeszcze tylko terminów. To jest mocny przeciwnik i przed meczem w Lesznie dobrze byłoby pojechać do Wrocławia. Oczywiście też w tym przypadku planujemy dwumecz. Ponadto z Robertem Kempińskim Jarek ustalił, że gdy poznamy terminarz I ligi to również do Grudziądza na test-mecz możemy podjechać. Plan przygotowań jest naprawdę napięty. Oby tylko pogoda dopisała.
Oprócz Jarka Dymka w Częstochowie mocno działają Józef Kafel i Andrzej Puczyński, który ostatnio głównie zajmował się przygotowaniem toru. To dalej będzie leżało w jego gestii?
- Widziałem już komentarze z obawami o ściganie w Częstochowie. Gwarantuję, że ono będzie. Andrzej ma już spore doświadczenie. Jestem również w dobrym kontakcie z Grzegorzem Dzikowskim i on też mi kilka rzeczy na temat przygotowania tego toru podpowiedział. Myślę, że tu za dużo zmian nie będzie. Z drugiej strony pragnę jednak zaznaczyć, że częstochowski owal ma być naszym atutem. Nie można robić toru przeciwko rywalowi, tylko przez cały sezon tor powinien być taki sam. Skoro to zdawało egzamin, to za dużych zmian nie będziemy robić. Andrzej bardzo dobrze przygotowywał tor, bo oglądałem mecze i były to naprawdę ciekawe widowiska. Niech się kibice nie martwią, że będzie coś nie tak. Chciałbym również podkreślić rolę Józefa Kafla, który pracuje z młodzieżą i nadal będzie to robić. Bardzo doceniam jego pracę i zaangażowanie w nią wkładaną.
Był pan ostatnio również trenerem w Hammarby Sztokholm. Będzie pan kontynuować współpracę w Elitserien?
- Mam z prezesami Włókniarza umowę, że nie będzie to żadnym problemem. W tym roku będę pracować w Vargarnie Norrkoeping, gdzie swoją drogą startować ma Peter Kildemand. Z Hammarby przepracowałem trzy lata. Działacze z Norrkoeping sami zadzwonili do mnie, bym im pomógł. Skorzystałem z tej okazji, bo to było jeszcze przed podpisaniem kontraktu z Włókniarzem. Nie będzie to jednak miało wpływu na moją działalność w Częstochowie. Mecze w Szwecji są we wtorek. W środę powrót i w czwartek jestem już do pełnej dyspozycji aż do poniedziałku włącznie. Prezes mówił, że nie będzie problemów z hotelem dla mnie, więc będę starał się być z drużyną od czwartku cały czas. Nie będzie tak, że trener przyjeżdża w piątek, czy sobotę. Ponadto mieszkam niedaleko Częstochowy, bo w Opolu. To jest jakieś 100 kilometrów, a więc godzina jazdy samochodem. Żadnych problemów w związku z moją pracą w lidze szwedzkiej nie będzie.