Bohaterowie drugiego planu: "Gino", czyli uczeń wielkiego mistrza

Od 2010 roku współpracuje jako mechanik z Darcym Wardem. Wcześniej zbierał jednak cenne doświadczenie u boku Tony'ego Rickardssona. O swojej pracy opowiedział nam Grzegorz Zielonka.

Kamil Tecław
Kamil Tecław

Darcy Ward uważany jest za jeden z największych talentów speedwaya. Mimo młodego wieku jest już bardzo doświadczonym żużlowcem, który ma na koncie pierwsze sukcesy. Swoją brawurową jazdą porywa tłumy kibiców i wielu ekspertów przewiduje, że w ciągu najbliższych kilku lat zostanie indywidualnym mistrzem świata. - Z tych co jeżdżą teraz na żużlu, to jest najczystszy talent. Gość ma to w genach i to co otrzymał od Bozi jest w ogóle poza dyskusją. Paradoksalnie jest większym talentem jeździeckim niż Chris Holder. Tylko, że "Chrispy" jest bardziej poukładany pod względem logistycznym. Darcy to szaleniec. Lubi fajerwerki, gimnastykę na motocyklu i kocha po prostu jeździć. To co zrobił w debiucie w cyklu Grand Prix na MotoArenie, gdzie na jednym łuku połknął Hancocka i Golloba, umówmy się - okiwać takich starych wyjadaczy to trzeba mieć jaja, fantazję, wyobraźnie i opanowanie. On się po prostu bawi motocyklem. To jest wszystko najeżone taką dużą kreatywnością, ale też dynamiką i pewnością siebie - powiedział o Australijczyku komentator sportowy, Tomasz Lorek.

Sukces "Kangura" nie byłby możliwy, gdyby nie praca jego teamu. Kluczową postacią w zespole Warda jest Grzegorz Zielonka, który swoimi radami służy Australijczykowi od sezonu 2010. "Gino" od najmłodszych lat interesował się żużlem i próbował nawet swoich sił na motocyklu. Ostatecznie pozostał przy żużlu, ale wybrał nieco inną drogę.

- Gdy miałem 5 lat, tata zabrał mnie na żużel. Szczególnie spodobał mi się wtedy ten głośny warkot motocykli i specyficzny zapach metanolu. Później na żużel wybrałem się dopiero w podstawówce - na jedne zawody otrzymaliśmy darmowe bilety. Właśnie wtedy złapałem bakcyla i kiedy tylko mogłem, udawałem się na stadion. W wieku 13 lat spróbowałem swoich sił w szkółce żużlowej. Udało mi się nawet odjechać trening bez łyżwy (śmiech). Zdecydowałem jednak, że bardziej wolę "grzebać" przy motorach. Swoja przygodę jako mechanik rozpocząłem u Daniela Jeleniewskiego - opowiada Zielonka.

Zbierał szlify u sześciokrotnego mistrza świata

"Gino" zebrał niezwykły bagaż doświadczeń pracując u boku jednego z najbardziej utytułowanych żużlowców w historii speedwaya - Tony'ego Rickardssona. Przyznaje, że czas spędzony pod batutą Szweda okazał się bezcenny. - Tony to wielki profesjonalista i praca u tak utytułowanego zawodnika to z pewnością spore doświadczenie oraz przede wszystkim wielki zaszczyt. Rickardsson jest profesjonalistą w pełnym tego słowa znaczeniu. U boku szwedzkiego mistrza naprawdę wiele się nauczyłem. Tony przekazywał mi wiele cennych wskazówek włącznie z najmniejszymi częściami motocykla. Trudno sobie wyobrazić jakie były jego zalecenia, ale to już moja tajemnica! Dużo podpatrzyłem i miło wspominam każdy dzień spędzony w warsztacie mistrza. Mogę tylko żałować że skończył już karierę, bo dziś pewnie pracowałbym u Tony'ego - mówi "Gino".
"Gino" w warsztacie Tony'ego Rickardssona
- Nie byłoby jednak co wspominać, gdyby nie Antonio Lindbaeck - kontynuuje Zielonka. - To dzięki niemu miałem zaszczyt poznać Tony'ego. Z "Toninho" spędziłem dwa całkiem udane sezony, jednak nie był to pierwszy Szwed, z którym współpracowałem. Wcześniej byłem mechanikiem Fredrika Lindgrena na Wyspach Brytyjskich - była to moja pierwsza szkoła żużla. Bardzo miło wspominam ten czas, spędzony zwłaszcza w warsztacie jednego z angielskich tunerów, Jonesa Grahama. To właśnie u niego przygotowywałem motocykle dla Lindgrena. Pracował tam również jeszcze jeden Polak - Jacek Trojanowski, obecnie mechanik Taia Woffindena. Wtedy był "majstrem" Petera Karlssona i to od niego nauczyłem się podstawowych angielskich zwrotów i nazw poszczególnych części motocykla, choć długo mówił po prostu za mnie. Dziś jestem mu wdzięczny! Z roku na rok współpracowałem z coraz lepszymi zawodnikami, dzięki szczęśliwemu dla mnie zbiegowi okoliczności - wspomina mechanik Warda.

Początek drogi z Darcym i podział obowiązków w teamie

- Współpracuje z Darcym od 2010 roku, kiedy podpisał kontrakt z Poole Pirates. Na początku naszej współpracy pomagałem mu w Anglii, ale teraz zajmuję się ligą polską, szwedzką i startami w cyklu Grand Prix. Współpraca układa się nam bardzo dobrze. W trakcie zawodów "Darky" jest skupiony i wymagający, ale po zakończeniu zmagań jest kompletny luz - mówi były mechanik Antonio Lindbaecka.
Team Darcy'ego Warda. Od lewej: Marcin Głowacki, Alexandra Sawala i Grzegorz Zielonka Team Darcy'ego Warda. Od lewej: Marcin Głowacki, Alexandra Sawala i Grzegorz Zielonka
Oprócz Grzegorza Zielonki w teamie Warda jest również kilka innych osób. Drugim mechanikiem utalentowanego "Kangura" jest Marcin Głowacki, a w pozyskiwaniu sponsorów pomaga Alexandra Sawala. Na Wyspach Brytyjskich Wardowi pomaga z kolei Paweł Tomkowiak. "Gino" przyznaje, że Darcy nie przydziela poszczególnym członkom zespołu pojedynczych zadań i to oni w swoim gronie ustalają wykonywanie obowiązków. - Wraz z Marcinem obsługujemy ligę polską, szwedzką i Grand Prix. W Anglii pracuje natomiast Paweł. Zazwyczaj wszyscy razem spotykamy się na Grand Prix. "Darky" nie ingeruje w nasz podział obowiązków i zwykle to my sami rozmawiamy przed sezonem o tym kto i w jakiej roli spełnia się najlepiej. Zapobiega to jakimkolwiek konfliktom. Jakie są nasze obowiązki? Pozyskiwanie sponsorów, zamawianie części, logistyka, czy też zwykłe mycie motocykli. Każdy z nas stara się pomóc Darcy'emu jak tylko potrafi. Robimy to co lubimy, dlatego możemy być zadowoleni ze swojej pracy, a przede wszystkim Darcy.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×