Pierwszy tytuł mistrzowski Nicki Pedersen zdobył w sezonie 2003. Kolejne dwa złote medale duński żużlowiec dołożył w latach 2007-2008. Swoje sukcesy "Power" zawdzięcza niezwykle widowiskowej jeździe, która często oceniana jest jako zbyt niebezpieczna. - To nieprawdziwy obraz mojej osoby. Nie jestem złym chłopcem. Jednak takie myślenie oznacza, że często wygrywałem wyścigi już w parku maszyn. Mam przewagę nad rywalami od samego początku. W tym sporcie nie ma za wiele psychologii. Czasami po prostu staram się myśleć "kolego, masz do czynienia z osobą, która ma ledwie 168 cm wzrostu, skąd te nerwy?" - powiedział Pedersen w rozmowie z "Barometern".
W zeszłym sezonie Pedersen po raz drugi w życiu został ojcem. Czy to zmieniło jego podejście do uprawiania żużla? - Nie. Żużel jest niebezpiecznym sportem, w którym trzeba poświęcić wszystko. Nie można być zbyt ludzkim, bo wtedy zjedzą cię nerwy. Kiedy stoję na linii startu, nie myślę o rodzinie i dzieciach. Myślę tylko o sobie. Wystarczy, że wygram wyścig. Jeśli dojdzie do upadku, to oczywiście, że pojawia się myśl "cholera, dlaczego to zrobiłem?". Jednak to następuje dopiero po chwili, a nie przed wypadkiem. To jest instynkt. Rozumiem ludzi, którzy nie potrafią się zachować w ten sposób, bo to nie jest naturalne. Jednak ja taki jestem - dodał były mistrz świata.
Pedersen ma świadomość, iż wielu kibiców jest mu nieprzychylnych, co przekłada się na gwizdy podczas zawodów. - Lubisz mnie czy nie, ale z mojego powodu sprzedają się bilety. Publiczność przychodzi na stadiony dla Nickiego Pedersena. To jest sytuacja dobra dla mnie, ale też dla całej dyscypliny. Problem pojawia się, gdy poruszane są kwestie osobiste. Gdy Tomasz Gollob jedzie w Toruniu, a część kibiców odwraca się do niego plecami, to nie jest to zbyt dobre - ocenił sytuację reprezentant Danii.
W zeszłym sezonie "Power" zakończył rywalizację w Speedway Grand Prix na piątej pozycji. Czy Duńczyk ma jeszcze szansę na tytuł mistrzowski, biorąc pod uwagę, iż w cyklu pojawia się młodsze pokolenie żużlowców? - Obecnie jestem drugim najstarszym zawodnikiem w cyklu. Starszy jest tylko Greg Hancock. Nowe pokolenie żużlowców ma zupełnie inną mentalność niż stara gwardia. Atmosfera przed zawodami Grand Prix jest świetna. Młodzi żużlowcy są zrelaksowani, rozmawiają o motocrossie, dziewczynach i samochodach. Pięć lat temu tak nie było. Każdy trzymał głowę wysoko zawieszoną w górze, nie rozmawialiśmy z sobą - zdradził Pedersen.
Pedersen nie ukrywa, że młodsi zawodnicy bardzo często nie myślą o konsekwencjach swojej jazdy, co prowadzi do licznych kontuzji. - Teraz jest co najmniej dziesięciu zawodników, którzy jeżdżą w taki sposób jak ja, gdy byłem dużo młodszy. Rywalizacja zawsze była trudna, ale młodzi często decydują się na akcje w stylu kamikaze. Robią wszystko instynktowni i nie myślą o konsekwencjach danej sytuacji. To jest bardziej myślenie o tym, co jest teraz. Jeśli popatrzysz na kontuzje, to widzisz jak szalona jest to sytuacja. Bo nie kaleczą tylko siebie, ale też innych. Emil Sajfutdinow czy Chris Holder są ode mnie młodsi, a mają już dużo więcej poważnych kontuzji na swoim koncie niż ja w całej swojej karierze - stwierdził Duńczyk.
Sam Pedersen również nie należy do najgrzeczniejszych zawodników na torze. Jego zdaniem, to właśnie doprowadziło go do zdobycia trzech tytułów mistrza świata. - Jestem twardym zawodnikiem. Nie mam co do tego wątpliwości. Jeżdżę na granicy, a czasem ją przekraczam. Jednak to jest konieczne, jeśli chce się znaleźć na najwyższym poziomie. Jeśli nie dotykasz tej granicy, to nie wiesz gdzie jesteś. Jednak z biegiem lat stałem się mądrzejszym zawodnikiem, lepiej potrafię zaplanować swoją jazdę - ocenił zawodnik z Danii.
W życiu żużlowca bywają też złe chwile. Pedersen zmagał się w trakcie kariery z kilkoma kontuzjami, jednak niezwykle trudnym momentem okazała się dla niego śmierć Lee Richardsona w 2012 roku. Brytyjczyk utrzymywał bardzo dobre relacje z "Powerem". Czy od momentu jego śmierci Duńczyk kiedykolwiek pomyślał, że na torze może doznać poważnych obrażeń? - Jeśli przyjdzie taki dzień, że pojawią się u mnie takie myśli, to chwilę później zakończę karierę. Gdy stałem na linii startu, nigdy nie byłem zdenerwowany czy też przerażony. Gdy dochodzi do wypadku, większość żużlowców obawia się powtórki, czuje ból i jest rozdrażniona. Ze mną jest odwrotnie. Nie wiem czy ktoś o tym myślał, ale często w powtórce biegu jestem jeszcze lepszy. Wtedy myślę "wygram ten start i cały wyścig". Coś dzieje się w organizmie, co wyłącza emocje i kierujesz się instynktem - powiedział zawodnik Fogo Unii Leszno.
W najlepszych latach swojej kariery Pedersen rywalizował o złote medale Indywidualnych Mistrzostw Świata z Jasonem Crumpem, Leigh Adamsem czy Tomaszem Gollobem. Tych zawodników nie oglądamy już w Grand Prix. Czy Duńczyk myśli powoli o końcu kariery? - Zarobiłem już tyle pieniędzy, że mógłbym już teraz zakończyć karierę i żyć z tego na sportowej emeryturze. Jednak dekadę temu ustanowiłem sobie cel finansowy, jaki chce osiągnąć na koniec kariery. To dla mnie czynnik motywujący, bo jako junior nigdy nie byłem wielkim talentem. Nie byłem młodą nadzieją żużla w stylu Darcy Warda czy Patryka Dudka. Musiałem ciężko walczyć o swój sukces i poświęciłem mu wszystko. Na początku mojej kariery ludzie mówili, że "Nicki nigdy nie będzie w stanie zarabiać wielkich pieniędzy". Teraz jestem jednym z pięciu zawodników, który zdobył najwięcej gotówki w historii. Dlatego mam jeszcze co robić - podsumował trzykrotny mistrz świata.
OBYM SIE NIE MYLIŁ -jest Emil i inni ale ich kontuzje trochy nauczyły po Czytaj całość