Nie wybiorę klubu, w którym będę siedział na ławce - rozmowa z Mateuszem Szczepaniakiem

Mateusz Szczepaniak zakończył swoje starty w gronie juniorów. W rozmowie z naszym portalem młodszy z braci Szczepaniaków podsumowuje ten etap swojej kariery, a także opowiada o planach na przyszłość. Zapraszamy do lektury.

Jarosław Galewski: Jaki był ten sezon w twoim wykonaniu?

Mateusz Szczepaniak: Ogólnie "lipa". W lidze miało być znacznie lepiej, ale niestety nie wypaliło. W Częstochowie było wielkie „podpalanie się” się na tor przyczepny, a nie wszyscy potrafili na takim jechać. Treningi mieliśmy na takim torze, że trzeba było jeździć pojedynczo. Trudno, sezon już za nami i trzeba przygotowywać się do kolejnego, który będzie dla mnie pierwszym w gronie seniorów.

Cel w Częstochowie był jasny. Mieliście zdobyć mistrzostwo Polski. Dlaczego nie udało się zrealizować planów zarządu?

- Na pewno mieliśmy trochę pecha. Należy pamiętać o kontuzjach Richardsona i Gapińskiego. W pewnym momencie zabrakło nam również Grega Hancocka. Mieliśmy po prostu pecha. O wszystkim zaważyły mecze z Lesznem. Niestety, mamy taki system, że te spotkania decydują o wszystkim.

Co z przyszłym sezonem? Czy otrzymałeś już jakieś oferty?

- Powiem szczerze, że nie jest źle. Sprawy się toczą, ale nic konkretnego jeszcze nie wiem. Na pewno trzeba pomyśleć i podjąć w trakcie zimy dobrą decyzję.

Pierwszy rok w gronie seniorów bywa dla wielu zawodników bardzo trudny. Czy w związku z tym masz jakieś obawy?

- Na pewno będzie trudniej. Wiadomo, że senior musi się wiele napocić, żeby załapać się do składu. Wychodzę jednak z założenia, że zmieni się niewiele. Nie będzie tylko pierwszego młodzieżowego biegu, a wszystko inne pozostanie niezmienione. Trzeba dobrze przepracować zimę i do końca się wyleczyć.

Czy w grę wchodzą dalsze starty w Ekstralidze?

- W Ekstralidze poziom jest bardzo wysoki. Trzeba jechać naprawdę świetnie, żeby znaleźć się w składzie. Poza tym, nie miałem udanego sezonu i nie wiem, czy któryś klub będzie widział mnie w swoim składzie na przyszły rok. Na pewno nie wybiorę klubu, w którym będę siedział na ławce. To nie ma sensu. Wydaje mi się, że lepszym rozwiązaniem byłoby zejście do pierwszej ligi i większa dawka jazdy.

Niemal co roku zainteresowany twoją osobą był klub z Ostrowa. Za każdym razem czegoś jednak brakowało. Może w końcu trafisz do Klubu Motorowego?

- Może tym razem się uda. Zobaczymy, jaki skład na przyszły rok chcą mieć tutejsi działacze. Nie mówię nie. Na pewno możemy usiąść do rozmów.

A opcja Mateusz i Michał Szczepaniakowie w Ostrowie jest realna?

- Na pewno nie byłoby to złe rozwiązanie. Oboje znamy tutejszy tor i bardzo go lubimy. Poza tym, klimat w Ostrowie do żużla jest naprawdę świetny. Takie wyjście byłoby z pewnością dla nas dobre.

Nie znalazłeś się w narodowej reprezentacji na finał DMŚJ. To dla ciebie wielki zawód?

- Wystartowałem w półfinale. Niestety, później spisywałem się słabo w lidze i to chyba zadecydowało o braku powołania. Wszyscy spoglądają głównie na rozgrywki ligowe, które są wykładnią możliwości zawodnika. Innych startów praktycznie nie ma. W lidze obniżyłem swoje loty i zdobywałem znacznie mniej punktów. Trener wybrał inny skład, który odniósł zwycięstwo.

Zakończyłeś starty w gronie juniorów. Jakbyś podsumował ten etap w swojej karierze?

- Z zawodów juniorskich jestem stosunkowo zadowolony. Na pewno mogło być lepiej. Chciałem wystartować w większej liczbie finałów i zanotować tam jakieś znaczące sukcesy. Niestety, nie udało się. Na samym końcu mogłem zdobyć Srebrny Kask. W finale najpierw miałem pecha, a później trochę "ostro” potraktował mnie Dawid Lampart. Generalnie było w miarę dobrze, ale z drugiej strony nie da się ukryć, że mogło być lepiej.

Komentarze (0)