Do pechowego zdarzenia z udziałem Troya Batchelora doszło podczas rywalizacji o Indywidualne Mistrzostwo Australii. W drugim turnieju finałowym, który odbył się 8 stycznia na torze Undera, zawodnik Betardu Sparty Wrocław uczestniczył w wypadku, w wyniku którego doszło u niego do kontuzji więzadła w lewym kolanie. Po konsultacjach z lekarzami, Batchelor zrezygnował z operacji kontuzjowanej nogi, stawiając na odpoczynek i rehabilitację.
Od wypadku Batchelora minęło już kilka tygodni i australijski żużlowiec czuje się dość dobrze, a jego występy w pierwszych zawodach nowego sezonu nie są zagrożone. - Miałem trochę zajęć z fizjoterapeutą, zanim opuściłem dom w Australii. Jednak to jest jeden z tych urazów, kiedy po prostu musisz liczyć na czas i samego siebie, bo nie da się przyspieszyć procesu leczenia masażami czy podobnymi zabiegami. Dlatego trzeba codziennie wykonywać ćwiczenia, które wzmocnią wiązadła - powiedział zawodnik w rozmowie z brytyjskim Swindon Advertiser.
Australijczyk, który w tym roku pełnić będzie także funkcję kapitana Swindon Robins, powinien już wkrótce pojawić się na torze. - Od niedawna już normalnie trenuję, po raz pierwszy od momentu wypadku. W moim cyklu treningowym siłownia pojawia się o poranku i wieczorem, co jest bardzo dobre - dodał Batchelor.
Zawodnik klubu z Wrocławia nabawił się kontuzji w momencie, gdy część zawodników powoli kończyła przygotowania kondycyjne do nowego sezonu. Czy wypadek z Undery mocno pokrzyżował jego plany? - Na pewno sytuacja, kiedy jesteś kontuzjowany i musisz rozpocząć wszystkie przygotowania od zera, jest do bani. Kiedyś mogłem pokonać dystans sześciu mil dziennie i nie czułem zmęczenia, a teraz po trzech milach jestem wykończony. Jednak na pewno dobrze się stało, że udało mi się uniknąć operacji. Nie ma lekko, ale gdybym musiał teraz jeździć na torze, to dałbym radę. Wszystko jest w porządku - stwierdził australijski żużlowiec.
Tymczasem w piątek na Stadionie Olimpijskim odbędą się pierwsze jazdy treningowe w sezonie 2014. Weźmie w nich udział m. in. Tai Woffinden. Batchelor tym razem nie wyjedzie na wrocławski tor. Zawodnik nie widzi jednak w tym problemu. - Nie lubię w pośpiechu wracać na tor po zimowej przerwie. Ta historia powtarza się co roku, kiedy o tej porze wielu zawodników pędzi na każdy możliwy trening i trenuje gdzie tylko się da. Jednak sprawa jest bardzo prosta - kiedy wszystko cichnie, a taśma idzie w górę, musisz być po prostu w miejscu, w którym byłeś na koniec poprzedniego roku. Dlatego niech każdy robi to, co czuje, że musi zrobić. Każdy jest inny, a ja wiem, że będzie dobrze, gdy nadejdzie marzec w kalendarzu - podsumował Batchelor.