Aktualny indywidualny mistrz Australii nie może zaliczyć zeszłego roku do udanych. Plany obrony tytułu mistrza świata pokrzyżowała mu poważna kontuzja. Jest niemal pewne, że po feralnym upadku na torze w Coventry nie ma już śladu. Australijczyk, jak zwykle, odważnie i świetnie technicznie prezentował się podczas swojego pierwszego w tym roku treningu na toruńskiej Motoarenie.
Znakomita aura umożliwia przygotowania do zbliżającego się wielkimi krokami sezonu. Dość powiedzieć, że już 5 kwietnia na torze w nowozelandzkim Auckland ruszy cykl SGP. W cyklu Chris Holder, wespół z Darcy'm Wardem jeździć będą pod jednym szyldem: Forkrent Racing Team. Dlaczego zdecydowali się na taki krok? - Och, jesteśmy z Darcy'm przyjaciółmi, od kilku lat wzajemnie sobie pomagamy. Kiedy pojawiła się opcja jazdy w takim teamie, stwierdziliśmy, że to dobry pomysł. Póki co, wygląda to naprawdę dobrze i mam nadzieję, że będzie tak nadal - powiedział Holder. Swego czasu, o perspektywie wspólnego teamu równie entuzjastycznie wypowiadał się Ward.
Chris Holder w nadchodzącym sezonie nie będzie startował w angielskiej Elite League. Nie znaczy to jednak, że w najbliższym czasie będzie narzekał na brak jazdy. 21 marca oficjalnie pożegna Gary’ego Havelocka, 28 marca wystartuje w toruńskiej rundzie Speedway Best Pairs, a co wielce prawdopodobne - 22 marca zjawi się na MotoArenie, by w barwach Unibaksu Toruń odjechać sparing z Fogo Unią Leszno.
Wiadomo w jakiej sytuacji, po wydarzeniach z ubiegłorocznego finału ENEA Ekstraligi, znajduje się zespół z grodu Kopernika. Czy osiem ujemnych punktów to według 27-latka duży problem do zmartwień? - Myślę, że nie. Owszem, w polskiej lidze niezwykle trudno o meczowe punkty, ale mamy w Toruniu bardzo dobry zespół, z wieloma świetnymi żużlowcami. Stać nas na szybkie odrobienie strat. Nie będziemy się poddawać, a jeśli każdy będzie jeździł na miarę swoich możliwości, wówczas możemy zajść naprawdę daleko - stwierdził Australijczyk.