Najlepszym momentem na pożegnanie się z czarnym sportem był finał ubiegłego sezonu, a bardziej jego brak. Po tym wszystkim co się wydarzyło, aż sam byłem zdziwiony, że Pan Roman w żużlu jeszcze jest. Zapłacił kary i wówczas powinien był wydać oświadczenie, że odchodzi. To byłoby częściowe uratowanie twarzy, po "dożynkach i bigosie" zafundowanym przez drużynę z Torunia, w finale.
W przerwie zimowej Unibax zmontował "dream team", ściągnął Emila Sajfutdinowa, dokupił zdolnego juniora Oskara Fajfera i na miesiąc przed startem ligi, komuś coś się odwidziało, a bardziej chce odwidzieć. Argumenty o odejściu, a szczególnie jeden, jest dla mnie kompletnie nie zrozumiały: "brak promowania polskiej młodzieży, co powoduje windowanie kontraktów dla zagranicznych gwiazd". Kto jak kto, ale klub z Torunia jak mało który pokazał jak należy promować polską młodzież. Paweł Przedpełski - odkrycie sezonu i jeden z największych talentów, to obok Golloba, Holdera, Warda, wizytówka klubu z Torunia. Poza tym szansę dostawali też bracia Pulczyńscy, w klubie jest jeszcze paru młodych, i jak gdyby nigdy nic, kupiono Oskara Fajfera, tzn. Pan RK, kupił juniora do Torunia. Gdzie tu jest konsekwencja w działaniu? Toruń bez Oskara Fajfera "dałby radę". To albo promujemy swoją młodzież i przy gwiazdach, wychowujemy swoich zawodników, albo robimy "armię najemników", których z klubem łączy tylko kontrakt i przelewy i wtedy faktycznie gwiazdy z zagranicy mogą windować kontrakty.
Choć z tym stwierdzeniem, też pozwolę się nie zgodzić. Ktoś tym gwiazdom płaci tak wielkie pieniądze. Pytam kto? To szefowie klubów, którzy przepłacają (klub z Torunia też ma w tym swój udział) i nie mogą dogadać się w kwestiach ograniczenia wynagrodzeń dla zawodników. Ci sami prezesi chcą odrywać się od PZMot-u myśląc naiwnie, że jak powołają nową organizację, to nagle wszystko zmieni się i będzie super, nagle powstanie kraina mlekiem i miodem płynąca. Nic bardziej mylnego. Muszą zmienić się ludzie, ich mentalność, powoływanie kolejnych tworów, nie ma sensu, bo nowy twór i starzy ludzie, równa się brak rozwoju.
Prezes Stali Gorzów Ireneusz Maciej Zmora pisze o tym, że żużlowi potrzeba profesjonalizacji. Zgadzam się, choć myślę, że już wiele się zmieniło na plus. Patrząc jak funkcjonują kluby, jak wyglądają strony internetowe, jak kluby walczą o kibiców, jak nie pozwalają im w ciągu tygodnia zapomnieć o sobie. W tym miejscu czapki z głów, również dla szefów Stali Gorzów. W tym obszarze to działa, gorzej w innych. Finał sezonu 2013 pokazał, że w środowisku myślenie w kategoriach dobra dyscypliny, jej wizerunku, jest raczej obce. I to jest największy kłopot. Największy, bo tego nie można się ani nauczyć, ani kupić, to trzeba po prostu mieć, to lojalność wobec własnej dyscypliny. - Musimy zacząć od dyskusji wewnątrz środowiska. Nie chodzi o rewolucję polegającą na wychodzeniu spod opieki PZM wbrew jego woli. Rozmawiać muszą wszystkie strony, także związek. W parlamencie działa też specjalne koło, które mogłoby wiele wnieść do tematu. Zgadzam się z prezesem Zmorą, rozmawiać trzeba, zmieniać również przepisy, w tym regulamin sportu żużlowego, który jak wiemy chyba wszyscy nie jest doskonały. Ze zmianami w przepisach też trzeba uważać, bo zbyt wiele zmian to jeszcze większe zamieszanie.
Ale jak już czytam, że w parlamencie działa specjalne koło itp. to już włącza mi się w głowie wyborcza lampka. To pytam jakie osiągnięcia ma parlamentarne koło żużlowe, na rok przed końcem kadencji i co może takie koło? Wspiera ideę Grand Prix na Stadionie Narodowym, super, ale na razie umowy na Grand Prix na Stadionie Narodowym nie widziałem. Nie przeceniałbym naszych parlamentarzystów zakochanych w speedway-u, choć doceniam, że takie żużlowe lobby w polskim parlamencie jest. Najbliższym testem dla środowiska żużlowego jest tłumik Demskiego. Zgadzam się z Adamem Krużyńskim, że tu potrzeba wielkiego zjednoczenia i solidarności, bo to jest w polskim interesie, że to polska racja stanu. To w końcu w Polsce żużlowcy zarabiają najwięcej. To tutaj jest ziemia obiecana dla zawodników z całego świata. Stąd, to my - Polacy, powinniśmy dyktować warunki, a nie kłócić się, co skrzętnie wykorzystują rywale. Nie bójmy się czasami, w sprawach ważnych tupnąć nóżką. Wspomniany już polski tłumik jest testem dla zawodników, prezesów, dla władz polskiego żużla. Testem, który pokaże czy ludzie żużla w Polsce mogą mówić jednym głosem, czy są lojalni wobec własnej dyscypliny. To może i wielkie słowa, ale tak to widzę. Tłumik to jedno, a zapowiedź RK o zamiarze wycofania się z finansowania klubu, to drugie, ale obie sprawy łączy coś jednego, szalenie ważnego - przyszłość dyscypliny.
Jako kibic trzymam kciuki, żeby w przypadku odejścia RK, nie było finansowego tsunami w Toruniu. To byłaby wielka strata dla ligi, dla kibiców, miasta, najpiękniejszego stadionu żużlowego świata. No i żeby nie okazało się, że Emil Sajfutdinow wpadnie z deszczu pod rynnę.
PS. Dziękuję za wszystkie dobre słowa po "żużloholikowym" debiucie.
Marcin Majewski
Od redakcji:
Marcin Majewski jest dziennikarzem sportowym i szefem projektu żużlowego w NC+. Felietony jego autorstwa będą pojawiać się regularnie na łamach portalu SportoweFakty.pl.