Fredrik Lindgren nie brał udziału w treningach Renault Zdunek Wybrzeża Gdańsk i w związku z tym Stanisław Chomski zdecydował, że Szwed nie wystąpi w spotkaniu przeciwko Aniołom. - Nie ma podstaw, żeby cofnąć jakiegokolwiek zawodnika. Absencja Madsena w treningu punktowanym z GKM-em nie miała żadnych podtekstów, gdyż wciąż jest on w Gdańsku i rwał się do jazdy. Jest chory i to ja o tym zadecydowałem, że nie pojedzie. Wiedziałem jakie są warunki torowe i potrzebowałem zdrowego zawodnika na niedzielę - powiedział szkoleniowiec.
Decyzja Chomskiego może dziwić szczególnie, że Fredrik Lindgren awansował do finału Grand Prix Nowej Zelandii w Auckland. - Bardzo się cieszymy z czwartego miejsca Lindgrena w Auckland, ale to było bardzo daleko i w innych warunkach. Za kogo on ma jechać? Rano rozmawiałem z Madsenem i on sam mnie spytał, czy naprawdę nie ma w składzie Lindgrena i czy nie pojedzie w niedzielę. Odpowiedziałem mu to samo, co mówiłem Szwedowi, że jeżeli się nie pojawi na treningach punktowanych, to go nie będzie i spytałem Madsena, czy może on chciałby zwolnić Lindgrenowi miejsce w składzie - jego odpowiedź była jasna. Indywidualne plany zawsze trzeba podporządkowywać pod plany zespołu. Fakt - jest ciężko, ale zawodnicy zaakceptowali warunki i trzeba się zmierzyć z tym problemem. Możemy być silni tylko jako drużyna. Byłaby inna rozmowa, gdyby już teraz Renat miał obywatelstwo, ale Lindgren w niczym nie wykazał się, że jest lepszy od Gafurowa, Jonassona i Madsena - wyjaśnił Stanisław Chomski.
Szwed doskonale znał warunki swojego startu podczas inauguracji ligi. - Fredrik dostał e-maila i wie na czym stoi. Zadeklarował chęć przyjazdu w niedzielę, ale choćby przez to że jest komisarz toru, było to skazane na niepowodzenie. Poza tym ścigając się z wiatrem może nawet bić rekordy toru, lecz nie odzwierciedla to jego dyspozycji na gdańskim obiekcie - zakończył trener czerwono-biało-niebieskich.