Kenni Larsen dopiero w tym tygodniu miał okazję do zapoznania się z nawierzchnią na rzeszowskim torze. Duńczyk przyleciał do Rzeszowa już przed tygodniem, by odjechać test-mecz z Unią Tarnów. Tamtejszy trening został jednak odwołany. Na piątek zaplanowane były kolejne jazdy, tym razem z KantorOnline Włókniarzem Częstochowa. "Lwy" jednak nie stawiły się w stolicy Podkarpacia i żużlowcy PGE Marmy Rzeszów zmuszeni byli trenować we własnym gronie.
- Tor, jaki zastaliśmy w piątek był świeżo po opadach, co sprawiło że nawierzchnia była dość ciężka i wymagająca. W sobotę było już jednak dużo lepiej. Jestem zadowolony z przebiegu tych treningów. Podoba mi się geometria tego toru - jest on naprawdę szybki - stwierdził zawodnik.
Duńczyk już w niedzielę zadebiutuje w zespole PGE Marmy. Waleczność na torze Duńczyka, najwyraźniej przypadła do gustu trenerowi Januszowi Ślączce. - Oczywiście, jestem szczęśliwy, że znalazłem się w meczowym zestawieniu. Przyznam jednak, że spodziewałem się takiej decyzji. Teraz muszę udowodnić podczas spotkania, że jestem w stanie dać sporo tej drużynie. Mam nadzieję, że nie zawiodę miejscowych kibiców, ale również Janusza - powiedział Larsen.
Już pierwsze spotkanie będzie dla 25-latka pojedynkiem przeciwko byłemu pracodawcy. W ubiegłym sezonie zawodnik ten występował bowiem w drużynie Orła Łódź. - Mecz z Łodzią będzie dla mnie normalnym spotkaniem jak każde inne. Nie przywiązuję do tego jakiejś specjalnej wagi. Muszę dać z siebie wszystko i pomóc drużynie w odniesieniu zwycięstwa - tłumaczy zawodnik.
Przed rokiem Kenni Larsen doznał złamania ręki z przemieszczeniem, przez co został wyeliminowany z drugiej części sezonu. - Jest w porządku, o tyle, że udało mi się wrócić do stanu, w którym mogę bez większego bólu jeździć na motocyklu. Pewien dyskomfort jednak pozostaje. Niestety, ale kości w okolicach nadgarstka nie zrastają się zbyt szybko - zakończył sympatyczny Duńczyk.