Przypomnijmy, że organizator spotkania, które ma status meczu zagrożonego, zobowiązany jest do konkretnych działań, które przewiduje regulamin. W szczególności powinien niezwłocznie, jednak nie później niż do godziny 20.00 na dwa dni przed datą zawodów, ubić całą nawierzchnię toru, aby umożliwić spływanie wody na płytę wewnątrz toru w przypadku wystąpienia opadów. Poza tym, nie jest uprawniony od godziny 20.00 dnia poprzedzającego dzień zawodów do przeprowadzania zawodów, treningów lub innych aktywności na torze, które mogą pogorszyć jego stan.
- Tor nie był tego dnia naszym atutem i nie da się tego ukryć. Taki jest jednak obowiązujący regulamin i niewiele można z tym zrobić. W związku z tym nie ma sensu głębiej nad tym tematem dyskutować - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Piotr Baron.
Wrocławian przed kolejnymi spotkaniami czeka dużo pracy. W pierwszej kolejce doskonale dysponowana Stal nie pozostawiła złudzeń ekipie Betardu Sparty. - Wiele rzeczy nie funkcjonowało w tym meczu tak, jak powinno. Będziemy musieli to poprawić. Myślę, że będzie w porządku. Wczoraj chcieliśmy pojechać lepszy mecz i fajnie zacząć. Na początek dostaliśmy jednak najgorszego rywala, jaki mógł nam się trafić. Stal Gorzów to bardzo silny zespół, który w dodatku od lat jeździ bardzo dobrze na torze we Wrocławiu. Tak się niestety to ułożyło. Gorzowianie jechali od nas lepiej, a w dodatku mieli więcej szczęścia i wygrali - podkreślił Baron.
Nie wszyscy wrocławscy zawodnicy są już w optymalnej formie. Przed niedzielnym meczem fani Betardu Sparty martwili się o formę Taia Woffindena i Troya Batchelora. Ich obawy były słuszne. Mistrz świata przeplatał dobre występy ze słabszymi, a Australijczyk zawiódł na całej linii. - Oni nie są jeszcze w pełni sił. Tai miał wcześniej upadek i perfekcyjnie na pewno nie jest. To był jednak pierwszy mecz i poważny sprawdzian. Do tej pory jeździliśmy gdzieś dookoła w różnych sparingach i treningach. Przychodzi jednak liga i następuje weryfikacja. Musimy wyciągnąć wnioski i jechać dalej. Być może trzeba pozmieniać coś w ustawieniu par. Na pewno jest jakiś krok do zrobienia. Zobaczymy, co będzie w następnym meczu. Mamy wyjazd i to o tyle dobre rozwiązanie, że będzie można coś sprawdzić - podkreślił Baron.
Niedzielnego występu do udanych nie zaliczy również Jurica Pavlic. Ten zawodnik wprawdzie dwukrotnie mijał linię mety za kolegą z pary, jednak w dwóch pozostałych biegach przyjechał ostatni. - Jurica traci silniki, ale jego występ był już lepszy. Szkoda tych nieszczęsnych dwóch zer. Miał jednak dwa naprawdę dobre biegi i są powody do optymizmu. Myślę, że "Jurek" też wyciągnie odpowiednie wnioski. Mamy trochę czasu, żeby to wszystko odpowiednio ogarnąć. Wiele rzeczy sobie wczoraj po meczu omówiliśmy. Wiemy, gdzie jest problem i musimy go wyeliminować. Będzie dużo treningów. Zostały one zaplanowane zarówno na ten tydzień jak i przyszły. Do kolejnego meczu u siebie przygotujemy się na pewno lepiej - zakończył Baron.
Baron oficjalnie zwala przegraną na tor, mimo że mecz był wy Czytaj całość