Robert Noga - Moje Boje: Alfred Hitchcock przedstawia

Było więc niczym u mistrza Hitchcocka. Najpierw trzęsienie ziemi w Zielonej Górze - mecz Falubazu z Unią stanowić miał zwieńczenie ważkiego, jak mniemam, wydarzenia o charakterze towarzyskim.

Mianowicie chodzi o uroczyste pożegnanie z funkcją prezesa - senatora Roberta Dowhana. Na deser obchodów gospodarze mieli pokazać swoją moc przed twórcą ich potęgi i jego gośćmi. A tutaj taka konfuzja. Przyjechał znany tu przecież Marek Cieślak ze swoją ekipą i ukradł Dowhanowi brawa... To żart oczywiście, roli byłego prezesa nie jest w stanie podważyć jeden przegrany mecz, chociaż pewnie trochę zabolało. Cieślak z Dobruckim przypominali pokerzystów, którzy zasiedli do stołu i każdy miał na przeciwnika jakiegoś asa w rękawie. Cieślak zagrał va bank i zestawił w jednej parze swoich liderów Grega Hancocka i Janusza Kołodzieja. Ale jeszcze bardziej zaryzykował popularny "Rafi" odsuwając od składu Andreasa Jonssona. To się mogło skończyć happy endem tylko w wypadku, gdyby pozostali "trzej muszkieterowie", na których opiera swoją siłę SPAR Falubaz pojechali "swoje". Ale pojechał tylko jeden z nich, więc wyrównany i mocny przecież team gości wyjechał z miasta wina w szampańskich nastrojach.

Rozanielił mnie więc telewizyjny miś z okienka, który rozmawiając z Martinem Vaculikiem, autorytatywnie stwierdził, że goście sami byli zaskoczeni swoim zwycięstwem i zasugerował, że do końca nie wierzyli, że mogą to spotkanie wygrać. Tak jasne. Przyjechali przecież przez pół Polski do Zielonej Góry głównie po to, aby położyć się w poprzek toru i dać się rozjechać, albo poprosić o łagodny wymiar kary. Boże, ty słyszysz i nie grzmisz? Ale to co stało się w Zielonej Górze było przygrywką jedynie do wydarzeń niedzielnych. Unibax Toruń poległ w Gdańsku. Pisałem, że diablo silna na papierze ekipa z miasta Kopernika może mieć problemy mimo wszystko, bo osiem punktów już na starcie do odrobienia to jednak dużo i będzie jechać pod olbrzymią presją. Pisałem, że jedna, dwie kontuzje mogą zniweczyć wszystko, a przecież dla przykładu Holder po długiej pauzie może nie być, przynajmniej początkowo, tak błyskotliwy, jak w ubiegłym roku i wcześniej.

I nie będzie wicemistrzom kraju łatwo. Już w pierwszym meczu znaleźli się na deskach, ale mają jeszcze sporo szans, aby się podnieść. Polecam Czytelnikom zaglądnięcie do terminarza, bo tam już w trzeciej kolejce dojdzie do meczu, który na wiele pytań pozwoli odpowiedzieć. Spar Falubaz podejmie właśnie Unibax. Czy będzie to pojedynek - klucz do play-off? Czas pokaże. Dobre nastroje więc przed Świętami Wielkanocnymi w Tarnowie, w Gdańsku, ale także w Lesznie i w Gorzowie. Sparta trochę mnie zawiodła, myślałem że po wzmocnieniach u siebie będzie ciężka do pokonania, ale gorzowianie udowodnili, że chcą się w tym sezonie liczyć w walce o medale. Piętro niżej mieliśmy święto w Rybniku, gdzie mecz beniaminka z bydgoską Polonią reklamowano jako powrót legend, wszak przed laty rybniczanie i bydgoszczanie to były marki w polskiej lidze. Było więc uroczyście, a co ważne dla miejscowych, przyjezdni, w przeciwieństwie do tarnowian w Zielonej Górze, fety nie popsuli, chociaż naprawdę bardzo się starali. Dopiero ostatni wyścig zadecydował i przechylił szalę na korzyść "górników".

Ale co tam, w cieniu Rybnika umknął może uwadze mały sukces teamu z Lublina w Daugavpils. Jechali na Łotwę, zdaniem niektórych niczym na zakładową wycieczkę na grzyby. Trener Marian Wardzała nawet nie wiedział w jakiej formie są jego podopieczni, bo nie miał okazji zobaczyć ich podczas żadnego sparingu. Ot sklecił ekipę z tego co mu pod nos podstawiono, bo przecież na kontakty nie miał nijakiego wpływu i z toru, który zawsze był wielkim atutem tamtejszej "lokomotywy" powrócił z honorowym remisem. Ile się tego spodziewało? Podobnie jak faktu, że Start Gniezno, który o mały włos w ogóle nie wystartowałby w rozgrywkach pokona na wyjeździe jednego z faworytów ligi - grudziądzki GKM. Żeby było ciekawiej związany z grudziądzkim teamem członek GKSŻ Zbigniew Fiałkowski zrobił naprawdę wiele aby pomóc Startowi w wystartowaniu w lidze. A tu taki numer na dzień dobry!

Jedziemy dalej. W myśl tego co serwował mistrz telewizyjnego horroru po trzęsieniu ziemi napięcie ma rosnąć. I jak tutaj życzyć kibicom spokojnych Świąt?

Robert Noga

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: