Już tradycyjnie w Wielki Piątek zespoły z Wielkiej Brytanii musiały przygotować się na podwójny wysiłek. W południe rozegrano pierwsze spotkania, a wieczorem doszło do rewanżów. W porannym meczu o Tarczę Elite League, w którym rywalizowały drużyny Poole Pirates i Swindon Robins, doszło do wypadku z udziałem Przemysława Pawlickiego, w którego wjechał kolega z drużyny - Vaclav Milik.
"Shamek" nabawił się urazu szyi i górnej części pleców, w efekcie czego wycofał się z zawodów. Polak został zabrany do szpitala w Poole na szczegółowe badania, które nie wykazały żadnych złamań. Pomimo kontuzji Pawlickiego, drużyna z Wimborne Road i wykorzystała atut własnego toru, wygrywając 56:34.
Z kolei Pawlicki dość niespodziewanie zdecydował się na występ w wieczornym spotkaniu rewanżowym w Swindon, które zakończyło się porażką gospodarzy. W tej sytuacji Piraci sięgnęli po Tarczę Elite League. Kluczowy dla losów rywalizacji okazał się bieg numer osiem, w którym goście z Poole wygrali 8:1 za sprawą Josha Grajczonka i Pawlickiego. Polak popisał się też świetną akcją w ostatnim biegu zawodów, kiedy to wyprzedził Petera Kildemanda i uratował zwycięstwo w meczu.
- Jego powrót był fenomenalny. Oglądałem ostatni wyścig w obecności Josha, a Maciek (Janowski - dop. aut.) i Przemek tracili nieco dystansu do prowadzącej pary Swindon. Po trzech okrążeniach, Josh odwrócił się i chciał iść z powrotem do boks, ale ja wtedy powiedziałem "to jeszcze nie koniec". Josh zawrócił i nagle przyszło mu patrzeć na atak Przemka, który minął Kildemanda. To był wielki wysiłek dla niego. Muszę przyznać, że nie sądziłem, że nie uda mu się wystartować w tym meczu, ale dał radę. Do tego zadecydował o tym, że wygraliśmy drugie spotkanie. To daje mu tytuł bohatera dnia, biorąc pod uwagę jego wcześniejszy wypadek - stwierdził Neil Middleditch, menedżer Poole na łamach "Daily Echo".