Robert Noga - Moje Boje: Sędziowska dola

Niedzielny mecz Stali Gorzów z Fogo Unią Leszno, pomijając miły dla miejscowych kibiców fakt, że ich ulubieńcy rozjechali wprost zaskakująco uśpione Byki, przyniósł dosyć kontrowersyjną sytuację.

W tym artykule dowiesz się o:

Chodzi o powtórzenie wyścigu po jego zakończeniu. IX bieg, podobnie jak większość pozostałych, wygrali zawodnicy miejscowi, po czym arbiter Leszek Demski uznał, posiłkując się zapewne telewizyjną powtórką, że taśma poszła do góry nierówno, anulował de facto jego wyniki i nakazał powtórkę. Wywołało to oczywiście duże niezadowolenie na trybunach, ale jak zauważyli komentatorzy telewizyjnej relacji było zgodne z aktualną wykładnią regulaminu. Słusznie zauważyli. Regulamin, w punkcie 6, artykułu 60 dotyczącego procedury startu grzmi bowiem wyraźnie: - W przypadku stwierdzenia przez sędziego wadliwego działania maszyny startowej podczas startu do biegu, sędzia może do czasu rozpoczęcia następnego biegu zarządzić powtórzenie biegu nawet po jego zakończeniu - i z tej jasnej wykładni skorzystał Demski.

Czyli wszystko ok. Arbitrom warto jednak zalecić większą czujność na starcie, aby takie decyzje po podejmowane po wyścigu nie weszły im w krew. Doświadczony sędzia spod Ostrowa miał przy tym wszystkim trochę szczęścia, że do powtórki doszło w sytuacji, kiedy jedna z drużyn, w tym wypadku Stal, prowadziła dosyć wyraźnie i ostateczny rezultat tego biegu nie wpłynął znacząco na końcowy rezultat spotkania. Wyobraźmy sobie natomiast sytuację, w której powtórka następuje w kluczowym momencie meczu przy wyniku remisowym, i zmienia jego końcowy wynik na korzyść innego zespołu. A jeżeli byłoby to spotkanie decydujące o awansie do play off, spadku z ligi, a nawet o tytule Drużynowego Mistrza Polski? Mielibyśmy z tego powodu niezły pasztet, a na sędziego, niezależnie od wykładni regulaminu, posypałyby się zapewne gromy niczym z jasnego nieba. Cała ta sytuacja dowodzi niezbicie po raz kolejny, że żywot sędziego do najłatwiejszych nie należy. Z jednej strony presja zmieniających się niczym w kalejdoskopie regulaminów, z drugiej, mimo wszystko widowni, telewizyjnych kamer, które przy dzisiejszej technice są w stanie wychwycić każdy niuans przeoczony przez "sprawiedliwego" na wieżyczce.

I pomyśleć, że dawniej (czy któryś z kibiców w ogóle jeszcze to pamięta) sędzia siedział sobie przy stoliku tuż obok startu, na płycie boiska, więc raczej nie widział wszystkiego co dzieje się na torze. Ale awantur ze strony trybun było jakby mniej, z kolei narzekań żużlowych działaczy na pracę sędziów, co niemiara. Z drugiej strony panowie rozjemcy (i panie, bo też się trafiały) nie bardzo mogli nabierać doświadczeń, bo jeszcze pod koniec lat 60-tych uprawnienia sędziowskie żużlowe miało w Polsce około stu osób, niektórzy więc prowadzili 1-2 imprezy rocznie. Minęły też czasy niepoprawnych romantyków, takich jak nieżyjący już rzeszowski sędzia Jolant Szczepanek, który przed meczem z płyty pozdrawiał kibiców, zawsze wiedział, kto w dniu meczu obchodzi imieniny i solenizantom składał życzenia, a w drodze na wieżyczkę jednej z siedzącej na trasie jego przejścia dam, wręczał kwiat. A kiedyś zdarzyło się nawet, że wziął mikrofon od spikera i tłumaczył kibicom podjętą przez siebie decyzję. Ale to już było. Dziś potrzebne są w tym sporcie zamknięte w sobie na czas meczu maszyny, skoncentrowane na postanowieniach regulaminowych i nie myślące o niczym innym. Nawet o wprowadzonym przez moich przyjaciół dosyć kontrowersyjnym, przyznam szczerze, rankingu sędziów, na których można głosować przy pomocy zwykłego kliknięcia myszką.

Wiem, że wywołuje to w środowisku, przynajmniej u niektórych sędziów, duże zaniepokojenie. W sumie taki ranking tworzony jest na podstawie subiektywnych odczuć poszczególnych fanów, którzy zachowanie arbitra traktować mogą życzeniowo, a nie mają często instrumentów wiedzy pozwalających ocenić decyzje sędziego profesjonalnie. Nie jest on więc miarodajny i należy go potraktować raczej jako rodzaj wyłącznie zabawy dla Czytelników i takie zapewne motywy kierowały redakcją. Coś jak niedzielny quiz. Zakończę więc niejakim aneksem do wczorajszych pytań redakcji, a propos dzisiejszego tematu, czyli elementu startu. Kto pamięta, od którego roku sędziowie wykluczają zawodników za dotknięcie taśmy?

Robert Noga

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Komentarze (36)
avatar
milan49
22.04.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Sędzia siedzi w takim miejscu że nie widzi jak idzie taśma startowa, oczywiście nawet przed tv było widać że taśma poszła "dziwnie" ale przecież w trakcie trwania biegu arbiter nie będzie prosi Czytaj całość
avatar
fan Lwów
22.04.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
a co powiecie na pomysł, by komisarz torów, który jest na danym meczu, miał dodatkowe zadanie, czyli stać w odpowiednim miejscu i patrzeć, czy taśma idzie równo w górę. I tak mu się płaci za pr Czytaj całość
avatar
sympatyk żu-żla
22.04.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jeżeli sędzia jest czego nie pewny to jak pisze w regulaminie ma prawo bieg powtórzyć lub wykluczyć. Ma od tego do dyspozycji stop klatkę aby rozwiać swoje niepewności. To co sędzia uczynił zr Czytaj całość
avatar
semen66
22.04.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Panie Noga - pytanie... Ile razy w życiu miał Pan możliwość puszczenia startu i ile razy zdarzyło się, że strat był nierówny. Akurat w tym wypadku trzeba mieć spore doświadczenie by się sprawie Czytaj całość
kibic stali 1
22.04.2014
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
a może wielka ekstraliga ktora dba o to aby fotoreporterzy mieli garnitury na stadionie zadbała o porządne maszyny startowe bo jest z tymi maszynami startowymi problem coraz większy a jakoś go Czytaj całość