Był kiedyś taki serialowy radziecki gniot pot. "Siedemnaście mgnień wiosny". Dzisiaj w Bydzi, jeśli deszcz nie przeszkodzi, będziemy mieli szesnaste mgnienie GP na stadionie Polonii. Mnie ten cykl już ani ziębi, ani grzeje. Zjada własny ogon, stał się nudny i wielu kibicom najzwyczajniej się przejadł. Może czas powrócić do ekscytującego jednodniowego finału IMŚ, co może jakoś przewietrzyłoby i odświeżyłoby te rozgrywki? GP miała wypromować speedway na wszystkich kontynentach, a tymczasem ponoć nie będzie już turnieju w Nowej Zelandii, a szumne plany zorganizowania takiej imprezy w USA, czy marzenia o Malezji, cichutko zamieciono pod dywan. Bo za drogo dla BSI. No cóż, jak się nie chce inwestować, tylko szybko zarabiać (głównie na Polakach)... To metoda na krótką metę. Jakoś Mauger z Briggsem umieli przeprowadzić światowy finał na olimpijskim stadionie w Los Angeles w 1982 roku. U Jankesów odbyła się też drużynówka. A BSI "nie umi".
No dobra, w Auckland mieliśmy sensację. Nowość. Niespodziewanie wygrał niemiecki skarżypyta Smolinski, pseudonim "Konfitura", który jeszcze przed nowozelandzką GP zasłynął tym, że razem ze swoim funflem, niemieckim dziennikarzem, zakapował polskich mechaników w mediach, że ci sobie co nieco popili w samolocie. Jak to u nas mówiono za komuny? Kto nie pije, ten kapuje? Smolinski jest hardy, butny i ponoć wydaje mu się, że teraz będzie wygrywał już każdą GP. Owszem, w Auckland miał więcej szczęścia niż rozumu, bo w finale narozrabiał Pedersen, pobłądził Kasprzak i Smolinski langsam aber sicher pomknął do mety po wygraną. A w jednym z wcześniejszych wyścigów niechcący i przez swoją nieudolność wykasował Warda. Tak czy siak, sam udział Niemca w finale to już była wielka sensacja.
Świadczy ona o tym, jak spsiał światowy żużel. Przecież Smolinski to nie jest półka Egona Muellera, to facet, który na ogół obracał się gdzieś w niższych polskich ligach. Ekstraliga o niego się nie biła. Teraz wygrywa turniej GP! Bo dziś prawdziwych żużlowców już nie ma! O (prawie) wszystkim decyduje sprzęt. Kto trafia na dobry (przeciętniak Martin trafił na swoje Tornado), ten zwycięża. No i ten, który umie odpowiednio spasować motor do toru.
Owszem, kiedyś po drodze przydarzył się Szczakiel (Smolinski to inny przypadek), lecz czy przytrafiało się Maugerowi, Briggsowi, Fundinowi, Olsenowi, Nielsenowi, Gundersenowi, Penhallowi zdobywać dwa, trzy lub sześć punkcików w lidze???? Nie. Ivan potrafił utrzymywać mistrzowską formę długo, był IMŚ trzykrotnie z rzędu, za każdym razem na innym torze. A Holder czy Woffinden (abstrahując od ich kontuzji)? W czasach tych trzech pierwszych championów, największych w historii, czyli Maugera (w pierwszej fazie kariery), Fundina i Briggsa, sprzęt był jednakowy dla wszystkich, fabryczny i o sukcesie decydowały talent oraz pracowitość. Dla mnie ostatnim zawodowcem w światowym speedwayu jest "Dziki Nicki" Pedersen, który zawsze trzyma fason i nigdy nie schodzi poniżej dobrego poziomu jazdy i punktowania. Był jeszcze Jason Crump, który przez bodaj przez dziesięć sezonów nie opuszczał podium IMŚ!
Fajnie, że ta GP jest w Bydzi, bo może dzięki niej tamtejsza Polonia odetchnie nieco finansowo i nie będzie już musiała spłacać jednego kredytu drugą pożyczką. O ile frekwencja dopisze. A z tą, jak słyszę, może być niezbyt różowo. Pierwszy raz bowiem nie wystąpi król Bydzi Tomek Gollob. A wiadomo, że bez Golloba nie ma sensu! Do tego Sajfutdinow też olał sprawę, czy więc to są jeszcze mistrzostwa świata?
Adrian Miedziński to bardzo dobry żużlowiec, acz od wypadku w Pradze zaczął jeździć dziwnie ostro. Często za ostro. Może dzisiaj wygra, jak w ubiegłym sezonie w Toruniu, lecz tak naprawdę, tegoroczną formą (na szczęście ona powoli zwyżkuje), na razie jeszcze sobie nie zasłużył na dziką kartę i na ten występ. Jego osoba została jednak organizatorom odgórnie narzucona przez PZM (GKSŻ). Hm, żużlowiec z teczki?
To dopiero początek sezonu i wciąż nie wiemy jeszcze, którzy zawodnicy są już na dobre podogrywani ze sprzętem i są w swojej najwyższej dyspozycji. Słyszałem, że wielu z nich odesłało silniki do tunerów, do poprawki, bo te nie jadą. Po tym co widzę, bez szybkiego sprzętu są np. Woffinden i Batchelor. To ciekawe, Kasprzakowi "Johns jedzie", a Tai'owi nie. Vacul i choćby Madsen śmigają na Jensenie zaś inni na silnikach tego majstra nie mogą wyjechać ze startu. Nasz "Kasper" śmieje się, iż jest w takim sztosie, że zasuwa fajnie na co tylko by wsiadł, choćby na maszynę przygotowaną przez jego papę Zenona. Wszystko mu pasi. Widziałem na fejsie jego fotkę z Bydgoszczy jak ujeżdżał jakiś rowerek dziecięcy. Na nim pewnie też by wygrał jakiś wyścig.
Mamy fajową bajeczkę o dwóch zajączkach, które przemieniły się w prawdziwe lwy. Dziś Kasprzak i Hampel zadziornie atakują z każdej pozycji. Kiedyś tak nie było. Widać, trzeba było czasu. I teraz obaj są naszymi poważnymi kandydatami do korony IMŚ! Właśnie tak, a co?
Supertalenciak Ward jest porozbijany, lecz on potrafi o tym zapomnieć. "Woffy" też jest obolały i co rusz leży, do tego ten sprzęt... Wszyscy czekamy, kiedy wróci prawdziwy Holder. Budzi się PUK Iversen. Bjerre, który zakosztował GM-a, może mieć sezon życia, choć … nie musi. W sumie jest zbyt dużo niewiadomych, żeby z sensem typować. Okazuje się, że współcześnie z braku prawdziwych championów, każdy w tym grandpriksowym towarzystwie może wygrać z każdym! Bo może nawet i w 80 proc. sukces zależy od motocykla i jego spasowania do toru. A skąd ja mam wiedzieć, który motór ma akurat dzisiaj wenę do szybkiej jazdy i któremu pasuje znakomity bydgoski tor? Ten tor, gdy jest lekko i tak samo zbronowany od krawężnika po bandę, to jest chyba najlepszy na świecie do ścigania. Ma mnóstwo ścieżek. Te pod samymi dechami to są ścieżki im. Tomasza Golloba. Taki jego żużlowy pomnik za życia.
Typuję patriotycznie:
1. Krzysztof Kasprzak
2. Darcy Ward
3. Jarosław Hampel
4. Nicki Pedersen (tutaj jeszcze PUK i Zagar chodzili mi po głowie)
-----
8. Adrian Miedziński
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
trafione w dziesiątkę