Lider ekipy prowadzonej przez Piotra Palucha wywalczył dla przyjezdnych jedenaście punktów z bonusem. Pierwsze trzy starty okazały się jednak kompletnie nieudane. - Tak słabo jechałem, że nie wiedziałem, iż okazałem się na końcu najjaśniejszym punktem zespołu. To wszystko jest nieważne w obliczu naszej drużynowej porażki. Dwa swoje inauguracyjne wyścigi pojechałem tak jak w zeszłorocznym finale indywidualnych mistrzostw Polski. To co "założyłem" wtedy, kompletnie nie pasowało w niedzielę. Pomyślałem od razu, że trener Cieślak znowu porobił jakieś nowe ścieżki - zdradził na gorąco.
[ad=rectangle]
W dalszej fazie spotkania jego poczynania torowe były o niebo lepsze i to głównie za sprawą "Kaspera" gorzowianie uniknęli jeszcze większego blamażu. - Szybko zmieniłem motocykl, starałem się wyciągać wnioski, widziałem gdzie Martin Vaculik się "wozi", jaki preferuje tor jazdy. Później więc drogą dedukcji doszliśmy do pewnych ustawień, które w jakimś stopniu zdały egzamin. W głębi duszy powiedziałem sobie, że chociaż raz muszę pokonać Martina i ta sztuka udała się w ostatnim biegu - oznajmił aktualny lider klasyfikacji Grand Prix.
Reprezentant Polski liczy, że przyjedzie jeszcze w tym roku do Jaskółczego Gniazda, ale nie tylko np. na finał Złotego Kasku, który będzie miał miejsce 18 maja. - Przepraszamy naszych kibiców za naszą postawę, ale Tarnów na dzisiaj jest za mocny. Zobaczymy, może w fazie play off będzie lepiej - zakończył wychowanek Unii Leszno.
Krzysztof Kasprzak o torze w Tarnowie: Myślałem, że trener Cieślak porobił nowe ścieżki
Krzysztof Kasprzak był najlepszym zawodnikiem Stali Gorzów w przegranym spotkaniu z Grupą Azoty Unii w Tarnowie. Jego niezła postawa nie uchroniła jednak gości od pogromu 31:59.
Źródło artykułu: