Krzysztof Buczkowski "odpali" w Toruniu? "Liczę na to!"

Krzysztof Buczkowski robi co może by jego zdobycze były zbliżone do reszty świetnie dysponowanych kolegów z drużyny GA Unii Tarnów. 28-latek ma nadzieję, że stanie się tak już w niedzielę w Toruniu.

W czwartej kolejce Enea Ekstraligi w miesiącu testów maturalnych niepokonane Jaskółki jadą przeegzaminować tamtejszy Unibax, dla którego porażka może oznaczać koniec marzeń o fazie play-off. - Na MotoArenie spisuję się raczej dobrze. Czy znajdowałem się w lepszej, czy gorszej formie, ten wynik przeważnie w moim wykonaniu był przyzwoity. Liczę trochę, że może tam się przełamię i odjadę w końcu równe spotkanie na wysokim poziomie. To mi się marzy - zdradził podopieczny Marka Cieślaka.
[ad=rectangle]
Zawodnik klubu z Małopolski ma jak na razie problem ze stabilizacją dyspozycji. Świetne biegi przeplata gorszymi. W ostatniej potyczce, w której biało-niebiescy zdominowali Stal Gorzów (59:31) tylko początek był znakomity. Im było dalej w las tym Buczkowski gasnął w oczach. - Każdy by chciał żeby tak było do końca. Dwa biegi były naprawdę dobre, trzymałem się za Martinem, dowieźliśmy do mety podwójne zwycięstwa i wydaje mi się, że moja oraz jego szybkość była porównywalna. Później coś się stało, że przyjechałem czterdzieści metrów z tyłu więc trzeba było reagować. Pojawiła się pewna nerwowość stąd ten mój czwarty wyścig też nie był najlepszy. Popełniłem w nim błąd i dlatego też w pewien sposób odpowiadam w nim za stratę punktów. To była bezwzględnie moja wina. Za czternasty bieg chciałem podziękować wszystkim kolegom z drużyny oraz trenerowi. Za to, że dają mi pojeździć dosyć sporo i cały czas mogę się tego toru uczyć. Wiadomo, że trenuje solidnie, ale nic nie zastąpi atmosfery meczowej - wyjaśnił.

Przed batalią, która miała miejsce w minioną niedzielę tarnowianie zostali skoszarowani na swoim obiekcie. Na piątkowym i sobotnim "mini zgrupowaniu" byli obecni prawie wszyscy zawodnicy. Prawie ponieważ zabrakło tylko występującego w Niemczech w rundzie kwalifikacyjnej do IMŚJ Kacpra Gomólskiego. Jego absencja była więc usprawiedliwiona. - Uważam, że te praktyki dużo mi jednak dają. Prędkość w motocyklach nie była najgorsza w większości gonitw. Widzę swój progres, jest coraz lepiej. Nawet gdybyśmy nie spotkali się na treningach w piątek i sobotę to ja chcę tu przyjeżdżać, bo mam zamiar dokładać więcej niż pięć punktów do dorobku drużyny. Na razie zespół wygrywa, w naszych szeregach panuje super klimat, czego chcieć więcej? Trzeba to utrzymać - oznajmił.

Czy jeździec wychowany w Grudziądzu spodziewał się tak okazałego rezultatu na korzyść teamu, w którym jest zakontraktowany? - Chyba nie, bo Krzysiek Kasprzak jest naprawdę w wielkim sztosie i nie ma dla niego różnicy na jaki tor wyjedzie. Na każdym zdobywa mnóstwo punktów. Tym razem miał kłopoty zwłaszcza na początku zawodów. Iversen zwyciężył dopiero ostatni wyścig. Myślę jednak, że po prostu my jako grupa jesteśmy bardzo silnym kolektywem. Mamy też trzy motory napędowe, które nas pchają do triumfów - stwierdził.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: