Thomas H. Jonasson w niedzielne popołudnie dwukrotnie zapoznał się z nawierzchnią gorzowskiego toru. Oba upadki zaliczył w siódmej gonitwie. Najpierw już w pierwszym łuku przewrócił się z Piotrem Świderskim, a w powtórce ściął Linusa Sundstroema, za co został wykluczony.
[ad=rectangle]
Szwed reprezentujący Renault Zdunek Wybrzeże Gdańsk tuż po zakończonym spotkaniu udał się do gabinetu fizjoterapeuty na krótkie oględziny. Zapytany o stan zdrowia odpowiedział: - Na obecną chwilę czuję się w miarę normalnie. Jutro jednak może być zupełnie inaczej i wtedy mógłbym odpowiedzieć inaczej na to pytanie.
"THJ" nie był jedynym zawodnikiem, który w niedzielę leżał na torze w Gorzowie. Większość żużlowców miała sporo problemów na wyjściu z pierwszego łuku. - Na nieszczęście było kilka upadków w tym spotkaniu. To naprawdę pechowe. Z drugiej strony jednak wszyscy wiedzieli, że w tym miejscu jest koleina i trzeba jechać ostrożnie. Wiadomym było, że jest przyczepnie i gdy się złapię tę linię to zdecydowanie wyrzuca na zewnątrz. Kilku chłopakom nie udało się bezpiecznie ominąć tego miejsca - komentował Szwed.
Thomas H. Jonasson, który w swoim żużlowym CV ma starty w barwach Stali Gorzów, w niedzielę udowodnił, że umie się ścigać na tym owalu. Szwed był najskuteczniejszym zawodnikiem gdańskiej ekipy. - To był dobry występ, nieźle zapunktowałem. Wiedzieliśmy, że w Gorzowie czeka nas ciężkie spotkanie i rywal z górnej półki - mówił.
Dla zawodnika ważniejsze od zdobyczy punktowej było jednak coś innego. - Tak naprawdę w tym meczu nie chodziło mi o zdobycie jak największej liczby punktów. Bardziej cieszy mnie fakt, że moje motocykle zaczęły pracować naprawdę dobrze i moi mechanicy wykonują bardzo dobrą robotę. Jestem naprawdę zadowolony z tego powodu - zakończył.
[event_poll=25210]
Panie redaktorze. Ma Pan chyba wywiady z przyszłości Czytaj całość