Występ juniora zielonogórskiego klubu do końca stał pod znakiem zapytania, bowiem w sobotę uczestniczył on w groźnym upadku podczas treningu. - W sobotę jechałem do szpitalu z podejrzeniem wstrząsu mózgu. Problem miał być z głową. W niedzielę z głową było wszystko w porządku, powiedziałem trenerowi, że wszystko jest dobrze i mogę jechać. Był ciężki tor, pociągnęło mnie na dziurce i okazało się, że problem nie jest głowa, lecz lewy bark. Nie wiadomo co tam jest dokładnie, ale w sobotnim upadku ucierpiał cały bark i z pewnością udam się na konsultację ze specjalistą, aby znaleźć przyczynę tego bólu. Całe zawody przejechałem na lekach przeciwbólowych, przeżywałem straszną mękę. Zacisnąłem jednak zęby i cieszę się, że chociaż ten jeden punkt udało się wywalczyć - powiedział Kamil Adamczewski w rozmowie z falubaz.com.
[ad=rectangle]
W niedzielnym meczu wychowanek Unii Leszno musiał nie tylko walczyć z rywalami, ale także z ogromnym bólem. - Zjeżdżając z biegu nie byłem w stanie sam zdjąć gogli, tak mnie bolała ta ręka. Wyjeżdżając do biegu skupiałem się jednak tylko na jeździe i starałem się zapominać o tym bólu. Nastawiałem się tylko na to, aby zdobywać punkty, bo jest zupełnie inne myślenie jak się jedzie z tyłu, a jak się jedzie z przodu i walczy w kontakcie. Wtedy adrenalina napędza i nie czuć bólu, jednak po zjeździe do parkingu ten ból potęguję i jest naprawdę nieciekawie. Najgorsze jednak przede mną, jak dotrę do domu, tabletki przestaną działać i cały ten ból puści. Jednak myśl, że wygraliśmy to spotkanie, poprawia mi humor - przyznał 21-latek.
Źródło: falubaz.com