Reakcją na naszą informację o kontuzji Wiaczesława Gieruckisa, jakiej nabawił się podczas rundy kwalifikacyjnej IME, w której informowaliśmy także, że Stanisław Mielniczuk po upadku nie mógł kontynuować zawodów z powodu "skasowania" jedynego motocykla, był kontakt z redakcją Borisa Szeptuna, żużlowego działacza z Równego. Wyraził on żal, że publikujemy nieprawdziwe informacje, krzywdzące ukraińskiego zawodnika.
Pisząc poprzedniego newsa posłużyliśmy się informacjami pochodzącymi z kilku źródeł. O sytuacji Mielniczuka po fatalnym upadku mówił stadionowy komentator zawodów, a także naoczni świadkowie, relacjonujący później wydarzenia na rosyjskojęzycznym forum żużlowym.
Zdaniem ukraińskiego działacza, a także samego zawodnika, błąd popełnili lekarze zabezpieczający turniej na stadionie w Daugavpils. Stwierdzili oni, że uskarżający się na ból zawodnik nie ma złamanego obojczyka, a jedynie silne stłuczenie. Ponadto zdaniem działacza, Mielniczuk miał zapasowy motocykl gotowy do jazdy, a o tym, że zawodów nie kontynuował decydował ból i złe samopoczucie.
[ad=rectangle]
Okazuje się, że po powrocie na Ukrainę, Stanisław Mielniczuk udał się do swoich lekarzy, a ci po wykonaniu zdjęć rentgenowskich zdiagnozowali złamanie obojczyka. Fakty te potwierdził sam zainteresowany mówiąc: - Rzeczywiście, po upadku mój motocykl był poważnie uszkodzony, ale miałem gotowy do jazdy zapasowy. Czułem silny ból, ale miejscowi lekarze stwierdzili, ze to tylko silne stłuczenie. Po powrocie do Równego udałem się do innych lekarzy, a ci zdiagnozowali złamanie obojczyka. Bardzo żałuję, że tak się stało. Muszę teraz na cztery tygodnie zapomnieć o treningach i wyścigach.