Robert Noga - Moje Boje: Skład węgla i papy
W 1992 roku na ostatni mecz ligowy do Bydgoszczy, gdzie Polonia świętowała mistrzostwo Polski trener Sparty Wrocław Ryszard Nieścieruk wysłał sześciu najsłabszych zawodników.
Żałość po prostu zbiera. Skoro jednak, jak pokazują ubiegłoroczne doświadczenia, można w polskiej ekstralidze obrazić się i darować sobie nawet finałowe spotkanie, to niby dlaczego na zwykły mecz w trakcie sezonu trzeba traktować poważnie? Tym bardziej kiedy kasa najwyraźniej zgodzić się nie chce? Z jednej strony przenikliwość działaczy z Częstochowy i obracanie każdej złotówki po dziesięć razy w każdą stronę zanim ją wydadzą może być zrozumiała. Testowali to pod koniec minionego sezonu w Lublinie. Z drugiej strony ktoś przecież układał budżet na poziomie ekstraligi, podpisał odpowiednie kontrakty na odpowiednie sumy. I co? I nic, temat znany od wielu, wielu lat, a nadal wniosków żadnych nikt nie wyciąga, obowiązuje zasada, że jakoś tam będzie. Sportowo wygląda to jednak blado. Do Tarnowa jedziemy na wycieczkę po kosztach, ale jak przyjedzie do nas Unibax Toruń, to wtedy nie ma zmiłuj. Czyli grafik będzie cały opracowany gdzie opłaca się jechać pełnym składem, a gdzie organizujemy rywalom na jego koszt trening punktowany? I to ma być ekstraligowy profesjonalizm?
Nie przypominam sobie takiej sytuacji, aby telewizja mająca transmitować ligowy mecz żużlowy rezygnowała z tego na wieść o takiej a nie innej decyzji kierownictwa jednej z drużyn. W łeb dostali też w klubie w Tarnowie. Po pierwsze kasjerowi przyjedzie wybulić za 64 punkty plus bonusy, bo taki urobek na częstochowskim zapleczu wyrobili sztygar Hancock i spółka. Po drugie miejscowi kibice widząc co się dzieje wybrali się na zieloną trawkę, a nie na stadion i w efekcie na trybunach nie zasiadła ich nawet połowa stanu z poprzednich meczów z gdańskim Wybrzeżem i Stalą Gorzów. Bo kibic w trąbkę robiony być nie lubi. I głosuje nogami, czyli nie przychodzi na mecz. W efekcie frekwencja sięga tej z odbywających się w tym samym dniu wyborów do eurloparlamentu. "Humanitarny" gest Janusza Kołodzieja, który jakoby zadeklarował start za mniejszą stawkę biorąc pod uwagę, że za rywali będzie miał nie Walaska, czy starszego Łagutę, ale Polisa, jest godny pochwały, ale stworzyć może groźny proceder. Bo co będzie jak tropem częstochowian pójdą inni?
To już może lepiej aby Koldi i spółka zrzucili się do kapelusza i za część pieniędzy, które mieli zarobić, przekazali kierownictwu drużyny przeciwnej na opłacenie startu chociaż jednego lub dwóch klasowych rywali z drużyny przeciwnej? Kpiny, groteska? Na razie tak, ale cholera wie co przyszłość przyniesie. Z sezonu na sezon geometrycznie wzrasta liczba zdarzeń, które nie są w stanie mnie zadziwić.
Robert Noga
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>