- Kwalifikacje trzeba po prostu przechodzić, a wygrywa się finały. Taka jest stara zasada. Nie powiem jednak, że zwycięstwa w takich turniejach to nie jest miły akcent - zakomunikował.
[ad=rectangle]
Zawodnik Unibaksu Toruń nie mógł liczyć na znajomość obiektu. Z resztą zawody o międzynarodowej randze odbywają się tutaj bardzo sporadycznie. - Bodajże startowałem w Debreczynie jeszcze w 2007 roku. Tak więc zamierzchłe czasy. Najważniejszy był awans i to, że wszyscy Polacy zakwalifikowali się do finałów. Fajnie, że będzie nas więcej. Tak naprawdę to od następnych zawodów rozpocznie się walka o pierwsze pozycje - stwierdził.
Walki było jak na lekarstwo i najważniejsze rozstrzygnięcia zapadały po pierwszym łuku. Dlatego kluczem, który otwierał drzwi do awansu były szybkie motocykle na starcie. - Wyjść spod taśmy nie miałem złych. Nastawiłem się na zbieranie punktów. Nie było napalania na triumfy biegowe, że za wszelką cenę muszę osiągnąć komplet. Starty w finałach przypadało w udziale siódemce, dlatego nie trzeba było się porywać na nie wiadomo jaki rezultat - analizował.
Pierwszy tegoroczny turniej finałowy SEC, którego od poniedziałku pełnoprawnym uczestnikiem jest Miedziński, już szóstego lipca w niemieckim Gustrow. - Trochę mamy jeszcze do tych zawodów. Są po drodze inne turnieje więc na głębszą analizę pod kątem SEC przyjdzie jeszcze czas. Na pewno chce zdobyć jak najwyższą lokatę, ale deklaracji, że będę mistrzem Europy na pewno nie złożę. Ten tytuł chce zdobyć każdy z uczestników - powiedział.