Tai Woffinden dołącza do grupy zawodników zaskoczonych tarnowskich torem. "Jest specyficzny"

Tylko Tai Woffinden mógł wracać w niedzielę z Tarnowa w otwartej przyłbicy. Znów był liderem wrocławskiej ekipy, ale podobnie jak u kolegów skazą jest brak indywidualnego zwycięstwa w całym meczu.

Grupa Azoty rozgromiła ekipę Piotra Barona 64:26 i po raz pierwszy w tym sezonie w Jaskółczym Gnieździe zdarzyło się, że żaden z zawodników przyjezdnych nie zanotował przy swoim nazwisku choćby jednej "trójki". Indywidualny mistrz świata wybrnął jednak od odpowiedzi, czy to tarnowianie byli tak mocni, czy wrocławianie aż tacy słabi. - Myślę, że obie rzeczy na raz. W naszym zespole kilka osób pojechało poniżej oczekiwań. Stać ich na lepsze zdobycze, co udowodnili nie raz. Musimy się poprawić począwszy ode mnie kończąc na juniorach. Ale z drugiej strony gospodarze jeżdżą w tym roku fantastycznie. Dodatkowo mają atut toru, który jest specyficzny. Niesie ich publiczność i świetnie się bawią na swoim obiekcie - tłumaczył "Tajski".
[ad=rectangle]
Straniero drużyny ze stolicy Dolnego Śląska jest kolejnym w tym roku z wąskiej grupki jeźdźców najwyższego topu, który nie poradził sobie z rozgryzieniem nawierzchni przygotowywanej przez Marka Cieślaka. Zęby na mościckim owalu łamali sobie niedawno już m.in. – Matej Zagar i Niels Kristian Iversen. Plamę dał również obecny kolega Taia z Wrocławia, jeździec Jaskółek w dwóch ostatnich sezonach - Maciej Janowski. - Jeśli wiedziałbym o co chodzi w tym torze, zdobyłbym więcej punktów. Są strasznie długie proste, gospodarze świetnie się napędzali, wjeżdżali w środek łuku, silniki jakby dostawały dodatkowej mocy i odłączali się od nas. Robili to perfekcyjnie - zdradził.

Tradycyjnie już Woffinden bez względu na rezultat robił co mógł, aby jego zespół skończył zawody jak najkorzystniej. Kilka razy był nawet o włos od zwycięskiej gonitwy. Na trasie był jednak mijany. - Ta moja jazda nie była zła. Zgubiliśmy jakiś detal w ustawieniach mniej więcej w połowie zawodów. Zmagaliśmy się z tym do końca lecz w ostatnim swoim wyścigu byłem szybki. Robiliśmy co mogliśmy, ale to nie wystarczyło - dodał.

Tai Woffinden był najbliższy biegowego zwycięstwa w Tarnowie
Tai Woffinden był najbliższy biegowego zwycięstwa w Tarnowie

Woffinden wciąż nie porzuca marzeń nawet o awansie do pierwszej czwórki. - Jeśli będziemy potrafili wygrać wszystkie spotkania na swoim terenie i poszukamy jakiś punktów na wyjeździe możemy zwietrzyć szanse na awans do play off. Ja w to wierzę i nie rezygnujemy z tego. Musimy pracować jeszcze ciężej żeby ten cel osiągnąć - rzucił optymistycznie.

Wydaje się, że po średnim początku sezonu dyspozycja 24-latka ze Scunthorpe zwyżkuje. Jednym z dowodów na tę tezę jest triumf w ostatniej rundzie Grand Prix rozgrywanej na praskiej Markecie. - Ciężko pracujemy od początku sezonu. Nastawiliśmy się na zbieractwo. Może do Pragi nie wygrywaliśmy turniejów, ale konsekwentnie kolekcjonowaliśmy punkty. W Czechach zwyciężyliśmy po raz drugi z rzędu. To było szaleństwo - uśmiechnął się zawodnik Betardu Sparty Wrocław.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: