- Nie chce mi się słuchać tych, którzy mówią, że sport żużlowy zawsze był niebezpieczny i wypadki były i będą w speedwayu. Mamy przecież XXI wiek i możemy ograniczać to niebezpieczeństwo, a nie jeszcze je zwiększać. Niestety, niektóre ruchy, jak ten z tłumikami, spowodowały, że kontuzji w żużlu jest tak wiele. Szlag jasny mnie trafia, kiedy widzę, czym zajmują się władze żużlowe, zwłaszcza te światowe. Potrafią nakładać kary na zawodników, kiedy ten krzywo się spojrzy lub nie przyjdzie na czas w wyznaczone miejsce, a nie umieją zadbać o ich bezpieczeństwo, kierując się w tym przypadku tylko własnym interesem - grzmi Krzysztof Cegielski.
[ad=rectangle]
Nasz ekspert ubolewa, że znów temat bezpieczeństwa na torze wraca po tragedii, a FIM na wcześniejsze apele środowiska żużlowego był głuchy. - Nie mam naprawdę ochoty, przy okazji tragicznej śmierci Grzegorza Knappa, kłócić się z kimkolwiek i wytykać kolejne błędy. Boli jednak fakt, że są rzeczy tak niebezpieczne, a co niektóre osoby przez te kilka ostatnich lat nie chcą tego zrozumieć. Dalej chodzą zadowolone i uśmiechnięte, przechodząc do porządku dziennego nad kolejnym bardzo poważnym zdarzeniem czy też śmiertelnym wypadkiem, tak jakby właściwie się nic nie stało. Czy to po wypadku Lee Richardsona - czy teraz po tragedii Grzegorza Knappa, od której minęło kilka dni - nie słyszałem żadnych nowych inicjatyw, zebrań czy spotkań - mimo naszych apeli - by rozmawiać o bezpieczeństwie żużlowców. Słyszałem tylko o rozmowach działaczy z ligi holenderskiej. Z całym szacunkiem, nie tam powinno wyciągać się wnioski dla światowego żużla. Tam oczywiście również, bo stało się to na tamtejszym torze z niebezpieczną bandą. Ten tor w Belgii tak funkcjonował od zawsze. Szkoda, że ktoś nie wymusił na nich montażu bandy pneumatycznej. Niektórzy nie są nawet mądrzy po szkodzie - zaznacza Cegielski.
W ostatnim czasie do tragicznych wypadków ze skutkiem śmiertelnym dochodzi głównie na torach bez band pneumatycznych jak w Argentynie, gdzie zginął Matija Duh czy teraz w Belgii, gdzie życie stracił Grzegorz Knapp. - Myślę, że wynalazek Tony'ego Briggsa uratował życie wielu chłopakom. Wiemy doskonale, co się dzieje, gdy tej dmuchanej bandy nie ma. Pojawiają się jakieś nowe pomysły na innego rodzaju bandy, ale nie ma to jeszcze zastosowania na żadnym z torów - dodaje nasz ekspert.
Zdaniem Cegielskiego inne europejskie ligi powinny brać przykład z Polski w kwestii bezpieczeństwa żużlowców. - Myślę, że wzorem dla naśladowania dla wszystkich powinna być liga polska. Tory od jakiegoś czasu, nie dość, że są wyposażone w bandy pneumatyczne, są przygotowywane bardzo poprawnie. To już nie jest przypadkowe, że zdecydowana większość wypadków nie dzieje się w tej lidze, gdzie jest największa presja, największe emocje, chęć zwycięstwa i największe pieniądze. W Polsce nie ma takich wypadków. Jeśli są, wynikają z głupoty zawodników. W zdecydowanej większości nie jest to obecnie wynikiem przygotowania toru czy wyposażenia danego obiektu. W innych ligach, niestety nie wyciągnięto takich wniosków jak w Polsce. Dobrze, że u nas to zrobiono, dzięki czemu nie musimy oglądać tak niebezpiecznych wypadków - podkreśla nasz rozmówca.
Dlaczego więc bandy pneumatyczne nie są standardem we wszystkich ligach, nawet tych, które dopiero się reaktywowały? - Myślę, że z różnych powodów w niektórych ligach nie ma obowiązkowych band pneumatycznych. Belgia czy Holandia zaliczają się z pewnością do tych krajów, które mogłyby sobie pozwolić na wyposażenie torów w bandy pneumatyczne. Mam wrażenie, że tam tego po prostu nikt nie dopilnował i nie wpadł na pomysł, by taką bandę zamontować. Znam te stadiony i tory. Często infrastruktura dookoła jest naprawdę profesjonalna. Koszt zamontowania band betonowo-drewnianych, które tam są nie był mniejszy niż kupno dodatkowych band pneumatycznych. Niestety, gdzieś zabrakło refleksji, sugestii czy wręcz obowiązku zainstalowania "dmuchawców" - dodaje Cegielski.
Zdaniem naszego eksperta to Międzynarodowa Federacja Motocyklowa, która potrafi skutecznie egzekwować inne, czasami nieżyciowe przepisy, powinna wymusić obowiązek posiadania band pneumatycznych na wszystkich torach żużlowych. - Pamiętamy przecież bodajże Drużynowy Puchar Świata w Vojens, gdzie Ole Olsen zapomniał zamontować bandy dmuchane. Są też tory, gdzie odbywają się zawody w innych dyscyplinach m.in. wyścigach samochodowych. Sam z własnej nieprzymuszonej woli brałem udział w zawodach w Australii na torze, który miał bandę betonową. W obecnych czasach, jeśli te wszystkie zawody są pod egidą FIM-u, myślę, że bandy pneumatyczne powinny być obligatoryjne. FIM jest w stanie wymóc czy wymusić, jak widać, wiele rzeczy. Szkoda, że nie potrafi wymusić bezpieczeństwa na wszystkich torach. Szkoda, szkoda i jeszcze raz szkoda. Rozmawiamy o tym znowu za późno, kiedy doszło do kolejnej tragedii - zawiesza głos Krzysztof Cegielski.