Pojawiają się różne opinie na temat tegorocznych rozgrywek Enea Ekstraligi. Podnoszone są głosy, że poprzedni sezon, gdy w najwyższej klasie rozgrywkowej startowało 10 drużyn i był KSM, rywalizacja była o wiele ciekawsza niż to ma miejsce obecnie. - Zmiany w Enea Ekstralidze miały gwarantować większe emocje. Pewnie by tak było, gdyby wszyscy prezesi klubów dorównali do tej poprzeczki, która jest wysoko zawieszona przez czołowe kluby. Niestety, zostało nam w tym roku sześć drużyn. Liga jest naprawdę okrojona. Jest tak jak jest. Trzeba jechać do przodu i wzorować się na tych lepszych. Ja tak zawsze robię, że nie oglądam się za siebie i nie patrzę na tych, którzy są daleko z tyłu, ale spoglądam na swoje błędy i chcę być jeszcze lepszy - podkreśla Robert Dowhan.
[ad=rectangle]
Zdaniem byłego szefa zielonogórskiego klubu nie sama reforma rozgrywek, a podejście prezesów niektórych ośrodków sprawia, że cierpią na tym widowiska i rywale, a kibice nie mają takich emocji, jakby się można było spodziewać. - Założenie było takie, że te osiem drużyn w Enea Ekstralidze będzie mocne z silnymi i ciekawymi składami. Mieliśmy nadzieję, że ta liga będzie bardziej wyrównana i będzie po prostu lepsza. Natomiast dzisiaj tak naprawdę w grze jest sześć drużyn. Dwie się nie liczą i ciągle jest wielka niewiadoma, jakie składy wystawią, czy pojadą juniorami czy odpuszczą sportowo mecz. To jest złe i na pewno takich praktyk nie powinno być - uważa Dowhan.
Co zatem zrobić, by uniknąć takich sytuacji, jakie mają miejsce w tym sezonie, że kluby z Gdańska czy Częstochowy na niektóre mecze wystawiają kadłubowe składy? - Nie ma niestety innych mechanizmów, nie ma KSM-u, nie ma żadnych kar za wysoką przegraną i dlatego nie możemy nic zrobić. Wszystko jest w rękach tych, którzy zarządzają klubami. Jeżeli oni wezmą sobie do serca pełną odpowiedzialność za podpisywane przez siebie kontrakty, za zobowiązania finansowe i nie będą żyli tylko ambicjami, że awansują do Ekstraligi, a później to się jakoś poukłada, to nigdy z tego nic dobrego nie będzie. Jeżeli coś jest planowane mądrze, jeżeli nawet te budżety nie są za wysokie, ale skład gwarantuje emocje i walkę, to z pewnością zupełnie inaczej jest taki klub postrzegany. Jeśli jest płynność finansowa, zawodnicy nie czekają na pieniądze i mogą inwestować w sprzęt, jeśli trener ma w warsztacie części zamienne dla juniorów czy adeptów, to wszystko jakoś funkcjonuje, a wyniki z pewnością są inne - kończy nasz rozmówca.