Enea Ekstraliga mniej ciekawa niż przed rokiem? Robert Dowhan: Zostało nam 6 drużyn

 / Na zdjęciu: Robert Dowhan
/ Na zdjęciu: Robert Dowhan

Reforma EE miała jeszcze podnieść poziom najsilniejszej ligi świata. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że poprzedni sezon był ciekawszy, a teraz nie wszystkie kluby sprostały finansowo wyzwaniu.

W tym artykule dowiesz się o:

Pojawiają się różne opinie na temat tegorocznych rozgrywek Enea Ekstraligi. Podnoszone są głosy, że poprzedni sezon, gdy w najwyższej klasie rozgrywkowej startowało 10 drużyn i był KSM, rywalizacja była o wiele ciekawsza niż to ma miejsce obecnie. - Zmiany w Enea Ekstralidze miały gwarantować większe emocje. Pewnie by tak było, gdyby wszyscy prezesi klubów dorównali do tej poprzeczki, która jest wysoko zawieszona przez czołowe kluby. Niestety, zostało nam w tym roku sześć drużyn. Liga jest naprawdę okrojona. Jest tak jak jest. Trzeba jechać do przodu i wzorować się na tych lepszych. Ja tak zawsze robię, że nie oglądam się za siebie i nie patrzę na tych, którzy są daleko z tyłu, ale spoglądam na swoje błędy i chcę być jeszcze lepszy - podkreśla Robert Dowhan.
[ad=rectangle]
Zdaniem byłego szefa zielonogórskiego klubu nie sama reforma rozgrywek, a podejście prezesów niektórych ośrodków sprawia, że cierpią na tym widowiska i rywale, a kibice nie mają takich emocji, jakby się można było spodziewać. - Założenie było takie, że te osiem drużyn w Enea Ekstralidze będzie mocne z silnymi i ciekawymi składami. Mieliśmy nadzieję, że ta liga będzie bardziej wyrównana i będzie po prostu lepsza. Natomiast dzisiaj tak naprawdę w grze jest sześć drużyn. Dwie się nie liczą i ciągle jest wielka niewiadoma, jakie składy wystawią, czy pojadą juniorami czy odpuszczą sportowo mecz. To jest złe i na pewno takich praktyk nie powinno być - uważa Dowhan.

Robert Dowhan uważa, że problemem nie jest reforma EE, ale ludzie, którzy zarządzają niektórymi klubami
Robert Dowhan uważa, że problemem nie jest reforma EE, ale ludzie, którzy zarządzają niektórymi klubami

Co zatem zrobić, by uniknąć takich sytuacji, jakie mają miejsce w tym sezonie, że kluby z Gdańska czy Częstochowy na niektóre mecze wystawiają kadłubowe składy? - Nie ma niestety innych mechanizmów, nie ma KSM-u, nie ma żadnych kar za wysoką przegraną i dlatego nie możemy nic zrobić. Wszystko jest w rękach tych, którzy zarządzają klubami. Jeżeli oni wezmą sobie do serca pełną odpowiedzialność za podpisywane przez siebie kontrakty, za zobowiązania finansowe i nie będą żyli tylko ambicjami, że awansują do Ekstraligi, a później to się jakoś poukłada, to nigdy z tego nic dobrego nie będzie. Jeżeli coś jest planowane mądrze, jeżeli nawet te budżety nie są za wysokie, ale skład gwarantuje emocje i walkę, to z pewnością zupełnie inaczej jest taki klub postrzegany. Jeśli jest płynność finansowa, zawodnicy nie czekają na pieniądze i mogą inwestować w sprzęt, jeśli trener ma w warsztacie części zamienne dla juniorów czy adeptów, to wszystko jakoś funkcjonuje, a wyniki z pewnością są inne - kończy nasz rozmówca.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: