Było to już drugie podejście, aby odjechać spotkanie Stali z toruńskimi Aniołami. Parę minut przed rozpoczęciem zawodów zaczął padać deszcz. Sędzia Wojciech Grodzki postanowił poczekać aż opady ustąpią i rozpocząć prace na torze. - Na pewno nie był to lekki tor, nawet dosyć trudny - mówił po odwołaniu Piotr Paluch, trener Stali Gorzów.
[ad=rectangle]
Gdy deszcz ustał na tor wyjechał ciężki sprzęt. Dosypywana była nowa, sucha nawierzchnia. Prace trwały około 90 minut, po czym sędzia zdecydował o odwołaniu zawodów. - Tor był już prawie przygotowany. Nie był taki zły, ale zawodnicy Unibaksu nie chcieli jechać. Decyzję podjęli pod przewodnictwem Tomasza Golloba i Adriana Miedzińskiego - twierdził szkoleniowiec gorzowian.
Czy gospodarze spodziewali się deszczu w niedzielę? - Miało popadać dopiero po meczu. Tor był jednak suszony po sobotnich opadach. Był przygotowywany dobrze, był ubity. Dopiero opady w godzinie meczu sprawiły, że było dużo kłopotów z przygotowaniem nawierzchni - przyznał Piotr Paluch.
Jak wyglądała nawierzchnia po opadach? W którym miejscu na torze było najwięcej problemów? - O dziwo drugi łuk wyglądał gorzej - powiedział krótko trener Stali. - Goście twierdzili, że są miejsca gdzie jest przyczepnie i miejsca, gdzie jest mniej przyczepnie i to zagrażało ich jeździe - dodał.
Sędzia podczas ogłaszania decyzji w transmisji telewizyjnej przyznał, że decyzja została podjęta przez oba zespoły. Szkoleniowiec żółto-niebieskich twierdzi jednak inaczej. - Decyzja była głównie Unibaksu. To goście nie chcieli jechać w takich warunkach. Tor nie był naszym atutem, ale mogliśmy jechać. Są trudne warunki, ale w żużlu się jeździ we wszystkich warunkach - zakończył Piotr Paluch.