W przegranym przez KMŻ 40:50 starciu z GKM Grudziądz Robert Miśkowiak był liderem swojej drużyny. Wychowanek Polonii Piła zdobył w tym meczu jedenaście punktów z bonusem w sześciu startach. Mimo to po meczu "Misiek" nie mógł być zadowolony, bowiem przegrana lublinian stawia ich teraz w bardzo trudnej sytuacji. Miśkowiak podkreśla, że w spotkaniu z rywalami z Grudziądza dość twardy tor nie był atutem gospodarzy.
[ad=rectangle]
- Mimo, że czułem się do szybki, nie udało się zrobić w meczu z GKM jakiegoś naprawdę dobrego wyniku. Tor dziś był taki, że po przegranym starcie na dystansie ciężko było cokolwiek ugrać. Wygrany start i dobre wyjście z pierwszego łuku dziś dawało w osiemdziesięciu procentach sukces. Materiału na zewnętrznej nie było tyle, żeby zaatakować, mijanki były naprawdę sporadyczne. Od pewnego czasu tak jest w żużlu, takie niestety obowiązują przepisy... No cóż, jedźmy tak dalej i niech ludzie oglądają taki właśnie sport - mówił po spotkaniu z grudziądzanami niezadowolony lider KMŻ.
Obecnie lublinianie z dziewięcioma punktami zajmują przedostatnią pozycję w tabeli Nice Polskiej Ligi Żużlowej. Podopieczni Mariana Wardzały tracą jednak tylko punkt do wyprzedzających ich zespołów z Łodzi i Rybnika. Jak podkreśla Miśkowiak, KMŻ powinien przede wszystkim do końca sezonu punktować na własnym terenie, aby utrzymać się na zapleczu ENEA Ekstraligi.
- Teraz pozostaje nam walczyć o utrzymanie, takie są realia. Mamy jeszcze dwa spotkania u siebie i musimy je wygrać. Realnie patrząc możemy w nich zdobyć pięć punktów. Na tym się trzeba skupić. Nie jest jednak też powiedziane, że nie uda nam się wygrać jakiegoś meczu na wyjeździe. Oczywiście nie ma się co czarować, w Rzeszowie będziemy mieć bardzo ciężko, ale może w Gnieźnie powalczymy o zwycięstwo. W końcu przecież nikt nie spodziewał się, że wygramy w Grudziądzu - uważa popularny "Misiek".