Spojrzenie z zachodu (17): Panie Tomaszu, czas już odejść

Wygrywanie, do tego efektowne, emocjonalne, jest solą sportowej rywalizacji i przepustką do kart historii. Bo po latach pamiętamy o wielkich mistrzach i ich dążeniu do wiktorii i chwały.

Świat pamięta jednak także - a zdaniem wielu przede wszystkim - spektakularne porażki lub upadki wielkich mistrzów. Im boleśniejszy upadek, tym pamięć dłuższa. Żużel nie jest tu wyjątkiem o czym świadczy przypadek Tomasza Golloba, a dokładnie odbywający się na naszych oczach zjazd w dół po równi pochyłej. Dramatyczny, bo bezczelnie obdzierający go z szat wielkiego mistrza. Dziś pozostało nazwisko i sława, dziś już mocno przyblakła.
[ad=rectangle]
Można było się spodziewać, że dominacja Golloba w polskim żużlu musi się kiedyś skończyć. "Chudy" ma przecież już 43 lata. W tym wieku jego rówieśnicy dawno pokończyli kariery albo przenieśli się na tory drugoligowe dorabiając kilka groszy póki jeszcze mają pasję i siłę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo w sporcie każda kariera kiedyś musi dobiec kresu. Z Gollobem może i jest tak samo, ale jednak trochę inaczej. Przez lata był motorem napędowym polskiej reprezentacji. Od ponad dwóch dekad właściwie wszystko w polskim żużlu kręciło się wokół Golloba lub z Gollobem. Przez lata można go było kochać lub nie znosić, ale nikt wobec jego sportowej klasy i wieloletniej dominacji nie mógł przejść obojętnie. Czy to w lidze czy w reprezentacji - prawie zawsze był górą. Stał się instytucją, żywą legendą, najważniejszą osobą polskiego speedwaya i punktem odniesienia dla wszystkich "młodych wilków". Może dlatego tak trudno dziś, po tylu latach, pogodzić się z jego upadkiem?

Bo to jest sportowy upadek. Wyniki mówią same za siebie. W polskiej lidze ma 34 średnią - 1,571 pkt. W SEC jest jedenasty. Liczby nie kłamią, choć odnoszę wrażenie, że tu chodzi o coś więcej o czym nie wszyscy chcą mówić głośno: To jego bezsilność i brak woli walki. Wystarczy dziś, że tor, na którym ma ścigać się Gollob, jest lekko "pod kółko" i legenda polskiego żużla już jest na łopatkach. Kilka dni temu podczas zaległego meczu Unibaxu Toruń w Gorzowie ze Stalą wyjechał tylko raz i miał problem, by złamać motocykl w łuku! Koncert jego nieporadności trwał także podczas drugiej rundy zawodów o indywidualne mistrzostwo Europy w rosyjskim Togliati. Nie przypominam tych faktów z dziką satysfakcją, bo nigdy nie przyłączałem się grupy tych, którzy mu źle życzyli lub go po prostu nie znosili. Wręcz przeciwnie. Ze względu na jego klasę "zapominałem" o jego niedostępności medialnej oraz niejednokrotnie zakładanej przez niego masce człowieka nieprzyjaznego tym, którzy mają inne zdanie niż on. Brałem emocjonalnie Golloba z całym inwentarzem jego plusów i minusów. Chamskie przyśpiewki wobec niego tych, którzy go nie znosili stanowiły dla mnie nieporozumienie. Bo to Gollob - wielki mistrz.

Dziś na żużlowym diamencie pozostał tylko kurz i rysy. Gollob zanotuje - mam taką nadzieję i tego mu życzę - kilka fajnych i udanych imprez. Bez wątpienia jednak jesteśmy świadkami jego sportowego końca. Chciałbym, żeby najlepszy polski żużlowiec w historii nie rozdrabniał tak swojej sławy i swojej marki, na którą pracował przez lata. Byłoby idealnie, gdyby odszedł w glorii chwały, tak jak odchodzili na sportową emeryturę wielcy mistrzowie - ot choćby Hans Nielsen czy Tony Rickardsson, którzy przecież mogliby jeszcze się pościgać, ale wiedzieli kiedy zejść ze sceny. Gollob być może się przeliczył. Po koszmarnym upadku sprzed roku musiał być świadomy tego, że nic nie trwa wiecznie, a o swoje coraz starsze kości trzeba dbać. Być może była to jedna z przyczyn jego ubiegłorocznej rezygnacji z cyklu Grand Prix. Jego sportowa ambicja i chęć zwyciężania zawsze była duża, dlatego dziś nie wyobrażam sobie, aby mógł on ze spokojem przyjmować "baty" od wielu zawodników, którzy nigdy nawet nie zbliżą się do reprezentowanego przez niego poziomu. Na co więc liczy Pan Tomasz? Na odwrócenie karty? Czy może już na koniec sezonu który pewnie będzie jego ostatnim?

Tomasz Gollob nie zasłużył na takie porażki w stylu młokosa, który boi się "wymagających" torów. To nie w jego stylu. Nie zasłużył na drwiny internetowych "hejterów" i gwizdy dezaprobaty stadionowej publiki . Zasłużył na to, by jego nazwisko w polskim żużlu odcisnęło pozytywne piętno tak jak postać Adama Małysza w skokach narciarskich. Proszę, przestańcie gwizdać na Golloba, tylko przemilczcie taktownie jego słabość licząc, że sportowa złość przerodzi się w dojrzałość i umiejętność podjęcia być może najtrudniejszej decyzji w jego przygodzie z żużlem.

Maciej Noskowicz - Polskie Radio Zachód/Program Pierwszy Polskiego Radia

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: