Dla Renault Zdunek Wybrzeża Gdańsk niedzielne spotkanie w Częstochowie było tym, w którym walczyli o życie. Gdańszczanie w przypadku porażki straciliby szansę na utrzymanie w elicie. W związku z tym już tydzień temu doszło do rozmów, na których ustalono, że pod Jasną Górą beniaminek ENEA Ekstraligi stawi się w najmocniejszym składzie. Ustalenia jednak na niewiele się zdały, gdyż na godzinę przed meczem w parku maszyn brakowało Thomasa H. Jonassona i Leona Madsena. Szwed tłumaczył się spotkaniem w szwedzkim Urzędzie Skarbowym, a Duńczyk przedstawił zwolnienie lekarskie.
[ad=rectangle]
W tej sytuacji miejsce nieobecnych zajęli Renat Gafurow i Cyprian Szymko. W takim zestawieniu gdańszczanie nie mogli nawiązać wyrównanej walki z żużlowcami KantorOnline Viperprint Włókniarza Częstochowa. - Nie ukrywam tego, że przyjechaliśmy tutaj, by odnieść zwycięstwo. Po raz kolejny z rzędu dzieje się tak, że zawodnicy odmawiają startu. Nie ma żadnego usprawiedliwienia. Wszystko jest dogadane, ma być pełen zespół, a ja muszę powoływać dziesięciu zawodników, by z trudem sklecić siódemkę, z której trzech żużlowców pojechało bardzo dobre zawody. Cieszę się, że Artur po remoncie sprzętu dopasował się i był pełnowartościowym zawodnikiem, najlepszym w naszym zespole. Dziękuję też Lindgrenowi, że "wyłamał się". Dwaj pozostali zawodnicy, czyli Madsen i Jonasson są w wysokiej formie i gdyby tu przyjechali, to byłby dużo ciekawszy mecz. O ich nieobecności dowiedzieliśmy się w niedzielę godzinę przed meczem. Nie dostaliśmy od nich pozytywnej odpowiedzi i zgłosiliśmy drugi skład. Miałem jeszcze Patryka Beśko, bo nie wiedziałem czy Krystian Pieszczek pojedzie - mówił Piotr Szymko.
Szkoleniowiec gdańskiego klubu nie ukrywał rozgoryczenia sytuacją w jakiej klub postawili Madsen i Jonasson. - Był to dla nas najważniejszy mecz w sezonie. Stało się inaczej i mam nadzieję, że władze klubu wyciągną konsekwencje wobec Madsena i Jonassona. Oni nie szanują ani działaczy, ani kibiców, ani kolegów. Pominę już trenera, bo widzę, że to staje się mało istotne. Są braki finansowe, ale po ostatnim meczu chłopacy dostali część należnych pieniędzy i złożyli deklaracje, że wszyscy startują. Okazało się, że tylko Lindgren podszedł do tego normalnie oraz polscy zawodnicy. To już jest tak standardowo, że oni wiedzą, że są u siebie w domu i z nimi można zawsze porozmawiać. Z kolei u obcokrajowców decydują tylko pieniądze i nic więcej - przyznał Szymko.
Najlepszym zawodnikiem gości w Częstochowie był Artur Mroczka, który imponował szybkością i na swoim koncie zapisał 13 "oczek". Wychowanek klubu z Grudziądza również nie ukrywał rozgoryczenia sytuacją, jaka miała miejsce przed meczem. - Tydzień temu spotkaliśmy się jako cała drużyna i wszyscy powiedzieli, że będą na tym meczu. Przygotowałem się w stu procentach, potwierdziłem to. Koledzy, którzy nas wystawili do wiatru muszą pomyśleć co dalej, czy to co zrobili było dobre. Wiadomo, że jest ciężko i nie ma takich pieniędzy, jakie byśmy chcieli. Trzeba jechać za to co jest. Sezon się skończy i pieniądze spłyną z miasta i od sponsorów. Nie możemy podchodzić w sposób, że przed meczem chcemy mieć płacone za spotkanie. Ja też bym chciał mieć tak płacone, ale nigdy tak nie miałem. Czas postąpić tak, by pojechać mecz i mieć dwa tygodnie do zapłacenia, a nie tak jak zagraniczni: oni nie mają pieniędzy i nie jadą. Jeśli widzą, że klub nie ma dla nich pieniędzy w kieszeni, to oni nie wyjadą na tor. Nawet gdyby byli w parkingu w Częstochowie i nie dostaliby tego, czego oczekują, to też by nie wyjechali. Takie sytuacje też już były. Nie o pieniądze się jedzie w tym momencie. Jedzie się o wyniki, kibice przychodzą patrzeć na nas, a nie na to jak nie jeździmy - powiedział Mroczka.
Kluby z Częstochowy i Gdańska w tym sezonie zmagają się z dużymi problemami finansowymi i w kilku spotkaniach nie wystąpiły w pełnych składach. - Nie chcę mówić o tym jakie były kontrakty - słuszne czy niesłuszne, mądre czy niemądre. Nie mnie to oceniać, bo przyszedłem w połowie sezonu. Niemniej jednak jestem rozgoryczony postawą zawodników i myślę, że czas zrobić z tym porządek. W polskim żużlu wiele klubów boryka się z podobnymi problemami jak my i coraz mniej jest w tym sportu. Jestem zdruzgotany wynikiem i podejściem zawodników. Można przegrać, ale trzeba mieć honor. Tutaj chyba zabrakło zawodnikom tego. Jest mi przykro i myślę, że konsekwencje powinny być dotkliwe - dodał Piotr Szymko.
Żużlowcy Renault Zdunek Wybrzeża Gdańsk w przypadku zwycięstwa pod Jasną Górą mieli obiecaną przez Tadeusza Zdunka premię finansową. Przez nieobecność Madsena i Jonasssona drużyna straciła szansę na dodatkowy zarobek. - Umówiliśmy się, że wszyscy przyjadą bez względu na pieniądze. Nagrodą dla nas za zwycięstwo w Częstochowie miały być jakieś większe pieniądze. Chłopacy nie potraktowali tego poważnie. Ja przyjechałem po te pieniądze, które byśmy dostali. Prezes obiecał, ale powiedział, że jeśli nie wygramy, to pieniędzy nie będzie. Co z tego, że ja sobie zasłużyłem, kiedy drużyna i tak nie dostanie. Myślę, że ja swoje dostanę, bo się staram dla swojej drużyny. Szkoda gadać - zakończył Mroczka.