Greg Hancock na niedzielne spotkanie zameldował się chwilę po czasie. Dlaczego? - Prosta sprawa. Mój samolot, którym miałem leciec ze Sztokholmu do Berlina miał problemy techniczne. Miałem wylecieć o 10:30, a udało się dopiero o 15 - wyjaśnił po spotkaniu Amerykanin. - Obgryzałem nerwowo paznokcie, bo wszyscy pamiętają, że kilka lat temu miałem podobną sytuację z meczem w Toruniu. Takie rzeczy się niestety zdarzają. Chciałbym, żeby mi się to już nie zdarzało - dodał.
[ad=rectangle]
Drobne spóźnienie nie przeszkodziło jednak "Herbiemu" w osiągnięciu bardzo dobrego wyniku. - Wiesz jak to jest, czasami po prostu nie masz czasu, żeby się zastanowić jakie przełożenie założyć. Możliwe, że mój szef o tym myślał po drodze, bo jechaliśmy trochę za szybko po autostradzie - śmiał się po wygranym spotkaniu.
Grupa Azoty Unia Tarnów pokonała gorzowską Stal 48:42, a Greg Hancock zdobył 13 punktów. - Przyjeżdżając do Gorzowa nigdy nie jest łatwo. To zawsze jest trudny teren. Ten tor jest zagadką dla drużyny przyjezdnej. Myślę, że klucz do naszego sukcesu to pozytwne nastawienie - stwierdził Amerykanin. - Nikt nie szuka żadnego problemu. Każdy z nas chcesz pojechać jak najlepiej, zawsze chcemy wygrać. Wiemy, że nie za każdym razem jest to latwe zadanie. Jednak zawsze się wspieramy i jedziemy zespołowo - dodał.
W ostatnią sobotę sierpnia w Gorzowie odbędzie się runda cyklu Grand Prix. "Herbie" w meczu ligowym udowodnił, że nawierzchnia na gorzowskim owalu mu odpowiada i już spogląda w przyszłość. - To był dobry mecz. Czułem się dobrze i bardzo lubię ten tor. Na pewno ten występ doda mi pewności siebie przed rundą GP w Gorzowie - zakończył 44-latek.