Eksplodujące silniki w Gorzowie. "Defekt podciął mi skrzydła"

Piotr Świderski zdobył zaledwie dwa punkty w niedzielnym meczu Stali Gorzów z Grupą Azoty Unią Tarnów. Wychowanek klubu z Wrocławia stracił podczas pojedynku swój najlepszy silnik.

Tydzień przed szlagierem dwunastej kolejki ENEA Ekstraligi, Stal Gorzów bardzo wysoko wygrała w Gdańsku z Renault Zdunek Wybrzeżem. Komplet punktów z bonusami zdobył w tym starciu Piotr Świderski. Kibice żółto-niebieskich oczekiwali więc, że wychowanek klubu z Wrocławia także w pojedynku przeciwko Grupie Azoty Unii Tarnów zanotuje udany występ.
[ad=rectangle]
Ostatecznie jednak "Świder" zakończył mecz z liderem tabeli z zaledwie dwoma punktami i dwoma bonusami na koncie. Gorzowianie momentami wyglądali jakby nie rozumieli się z własnym torem, choć sam zawodnik winą za swój słaby wynik obarcza utratę najlepszego sprzętu. - Tu nie chodziło raczej o dopasowanie, ale w moim przypadku o problemy z motocyklem. W moim drugim biegu mój najlepszy silnik eksplodował na starcie i tyle - powiedział po meczu zawiedziony Świderski. - Mieliśmy w piątek przed meczem długą sesję treningową, na której sprzęt spisywał się naprawdę świetnie i podchodziłem do dzisiejszego meczu z ogromnymi nadziejami. Dzisiaj niestety było nieco słabiej no i ten defekt zupełnie podciął mi skrzydła - dodał.

Defekt Świderskiego przywołuje kontrowersyjny temat nowych tłumików, które przegrzewają sprzęt. Przy wysokich temperaturach powietrza, a w Gorzowie podczas meczu było ponad 25 stopni, ryzyko defektu wzrasta. Wybuchające silniki były w niedzielę istną zmorą gorzowian. Podobną awarię na starcie zanotował Bartosz Zmarzlik w trzynastym wyścigu, gdy jechał bieg po biegu. - Temat jest powszechnie znany, tylko ostatnio cicho się o tym zrobiło. To jednak nie zmienia faktu, że tłumiki przez cały czas tak samo grzeją silniki i dość mocno skracają ich żywotność. A jak jeszcze są takie temperatury jak dziś, to trzeba się spodziewać, że motocykl może nie wytrzymać - wytłumaczył doświadczony żużlowiec.

Mecz Stalowców z Jaskółkami miał być sprawdzianem dla żółto-niebieskich przed rundą play-off. Gorzowianie zajmują aktualnie drugie miejsce w tabeli i typowani są na głównego faworyta, oczywiście zaraz obok tarnowian, do awansu do finału rozgrywek. Nie da się jednak ukryć, że podopieczni trenera Piotra Palucha oblali ten test. - Nie mogę oceniać, bo to wy, dziennikarze jesteście od oceniania. Ze swojej strony mogę jedynie powiedzieć, że jestem niezadowolony z wyniku swojego i drużyny. Mecz z Jaskółkami pokazał, że przed nami wciąż dużo pracy. Ale my ciągle naprawdę ciężko pracujemy, jednak taki jest żużel. Raz idzie lepiej, a raz gorzej - stwierdził Świderski.

Piotr Świderski stracił w niedzielę swój najlepszy silnik
Piotr Świderski stracił w niedzielę swój najlepszy silnik

- Na pewno nie składamy broni i w derbach w play-offach będziemy robić wszystko aby awansować do finału Ekstraligi. Drużyna wie, że gdziekolwiek byśmy mieli przyjechać, każdy musi dać z siebie wszystko. Ja na pewno się nie poddaję i będę walczyć o kolejne zwycięstwa - zapowiedział żużlowiec.

Przed pojedynkiem z Grupą Azoty Unią gorzowianie mieli naprawdę udany okres. Zawodnicy trenera Palucha wygrali kilka ważnych meczów, m.in. oba z KantorOnline Viperprint Włókniarzem Częstochowa, czy dość pewnie pojedynki na własnym torze ze SPAR Falubazem Zielona Góra i Unibaksem Toruń. Jeśli do tego wszystkiego dodać pogrom na torze w Gdańsku, można przypuszczać, że żółto-niebiescy poczuli się zbyt pewnie, a mecz z Jaskółkami był dla nich kubłem bardzo zimnej wody. - Nie sądzę abym tego potrzebował - uciął krótko Świderski. - Wiem jakie stoi przede mną zadanie i dzisiaj go po prostu nie wykonałem. Nie dorzuciłem praktycznie żadnych punktów do wspólnego dorobku. Liderzy też nie pojechali tak jak na przykład podczas ostatniego meczu z Toruniem i mamy wynik w plecy. To pokazuje, że każdy musi coś poprawić - dodał na zakończenie.

Źródło artykułu: