Jabłoński wierzy w Włókniarz i dobry układ. "Nie zrzucajmy nas już do baraży"

KantorOnline Viperprint Włókniarz Częstochowa zwyciężył bardzo ważne spotkanie z Renault Zdunek Wybrzeżem Gdańsk. Mirosław Jabłoński wierzy, że Lwy jeszcze mogą uniknąć baraży.

W minioną niedzielę biało-zieloni podejmowali na SGP Arenie Częstochowa ekipę z Gdańska. Dla obu drużyn wygrana w tym meczu oznaczała przedłużenie nadziei na obronę ekstraligowego bytu. Górą okazali się być gospodarze. Zdaniem Mirosława Jabłońskiego, sukces ten nie przyszedł Lwom łatwo. - Wszyscy do tego meczu podchodzili na luzie. Ja z kolei trochę kolegów mobilizowałem i mówiłem, że nie możemy się rozprężać, bo tutaj nie przyjechała drużyna, która chce oddać mecz. Jak się okazało, wcale nie było nam tak lekko odnieść to zwycięstwo - stwierdził zawodnik częstochowskiego Włókniarza.
[ad=rectangle]
Żużlowiec klubu z Częstochowy przeciwko Renault Zdunek Wybrzeżu Gdańsk zdobył 7 punktów i bonus w sześciu startach. Rywalizację w tym starciu rozpoczął od czwartego miejsca. W jednym z biegów wjechał także w taśmę. - W pierwszym swoim biegu pogubiłem się i przegrałem. Zasugerowałem się tym, że zostałem na starcie i to był powód mojej porażki, ale jak później się okazało, to Artur Mroczka miał kapitalne starty. Mało, kto w tym aspekcie z nim wygrywał. Później zerwałem taśmę. Trochę ruszył się Krystian Pieszczek i to mnie zmyliło - wyjaśniał "Jabłko", który kapitalnie zaprezentował się za to w drugim swoim biegu, kiedy to na dystansie "rozprowadził" parę gości, co umożliwiło skuteczny atak Michaelowi Jepsenowi Jensenowi. Dzięki jego postawie Lwy dowiozły do mety 5 punktów.

- To był tylko jeden wyścig, a ja na swój występ patrzę przez pryzmat całych zawodów - stwierdził jednak wyraźnie niezadowolony wychowanek Startu Gniezno. - Muszę sprawdzić, co się stało z moim silnikiem, bo był to ten sam silnik, na którym jechałem podczas meczu z Grupą Azoty Unią Tarnów. W niedzielę nie było to samo, nie to, co oczekuję. Tor według mnie był dosyć podobny. Generalnie nie jestem zadowolony z tych zawodów. Taki już jestem, że wymagam od siebie bardzo dużo - dodał.

Mirosław Jabłoński nie był zadowolony ze swojego występu przeciwko gdańskiemu Wybrzeżu
Mirosław Jabłoński nie był zadowolony ze swojego występu przeciwko gdańskiemu Wybrzeżu

Wygrana nad gdańskim Wybrzeżem oddaliła biało-zielonych od ostatniego miejsca w tabeli. Przed rozgrywkami w Częstochowie takiej rzeczywistości nikt nie zakładał. - Takie jest życie i sport. Przed sezonem mówiłem, by nie dzielić skóry na niedźwiedziu. Niestety mój czarny scenariusz się sprawdza - skomentował Mirosław Jabłoński. Teraz wiele wskazuje na to, że Lwy powalczą o Ekstraligę w barażu z drugą drużyną Nice Polskiej Ligi Żużlowej, aczkolwiek Jabłoński twierdzi, że za wcześnie na takie wnioski. - Walczymy o utrzymanie, ale teraz widzę to w różowych barwach. Nie zrzucajmy nas przedwcześnie do baraży. Przed nami jeszcze spotkanie u siebie z Unią Leszno i w przypadku zwycięstwa za 3 punkty przy dobrym dla nas układzie może się okazać, że unikniemy dodatkowych spotkań o utrzymanie. Dopóki nie odjedziemy ostatniego biegu w ostatniej kolejce to nie przekreślałbym naszych szans - oznajmił.

Aby to, o czym powiedział Mirosław Jabłoński stało się faktem, czyli uniknięcie baraży o utrzymanie przez KantorOnline Viperprint Włókniarza, muszą zostać spełnione dwa warunki. Jeden z nich jest niezależny od podopiecznych Romana Tajcherta i Jarosława Dymka. Mianowicie w ostatnich dwóch meczach rundy zasadniczej punktów nie mogą zdobyć Betard Sparta Wrocław albo Unibax Toruń. Po drugie, tak jak słusznie zauważył nasz rozmówca, w konfrontacji z Fogo Unią Leszno częstochowianie muszą wygrać i zdobyć także punkt bonusowy. Będzie to jednak bardzo trudne, ponieważ w pierwszym spotkaniu na stadionie im. Alfreda Smoczyka ulegli 52:38.

Częstochowski Włókniarz od jakiegoś czasu musi sobie radzić bez Grzegorza Walaska i Grigorija Łaguty. Jabłoński przyznaje, że jest to spore osłabienie przeżywającego i tak swoje kłopoty Lwów. - Są to nasi liderzy, ale cóż, niedzielny mecz pokazał, że jakoś dajemy radę. Trzeba jechać do przodu i nie oglądać się na nikogo, tylko robić swoje. Zgadzam się, że Wybrzeże Gdańsk nie jest najmocniejszym rywalem i też jechali w swoim nie najmocniejszym składzie, właściwie również bez dwóch swoich liderów. My odnieśliśmy zwycięstwo, a zwycięzców się nie sądzi. Jak już wspomniałem, na naszym torze czeka nas jeszcze jeden mecz z wymagającym przeciwnikiem i tak naprawdę to spotkanie pokaże, czy ten nasz okrojony skład stać na wiele, czy też nie - powiedział 29-latek.

Źródło artykułu: