Kapitan SPAR Falubazu Zielona Góra w finale IMP zdobył tylko siedem punktów, co pozwoliło mu zająć dopiero 9. miejsce. Taki wynik to duże rozczarowanie zarówno dla zawodnika, jak też zielonogórskich kibiców. - Szkoda, że się nie udało. Wszyscy byli w tych zawodach za mocni dla mnie, a ja nie potrafiłem znaleźć ustawień. Dziwnie to brzmi, jak na zawody, które się odbywają na zielonogórskim torze. Trochę się pogubiłem, bo warunki torowe były bardzo dziwne. Nie mogłem się do końca odnaleźć. Czułem się dobrze, ale nie udało się. W trakcie zawodów użyłem aż trzech motocykli, więc trochę żonglowałem sprzętem. Nie zasłużyłem na to, żeby pojechać w półfinale. Tak się potoczyło, jak się potoczyło. Drugie zawody w tym tygodniu, w którym pojechałem przeciętnie, ale może to przez zmęczenie - skomentował Piotr Protasiewicz na łamach pepe.pentel.pl.
[ad=rectangle]
Nie tylko "PePe" miał pecha podczas finału IMP. W swoim pierwszym starcie na tor upadł Krzysztof Jabłoński, u którego lekarze stwierdzili zwichnięcie stawu łokciowego. Kontuzja tego żużlowca to spory problem dla SPAR Falubazu. - Trzeba o tych zawodach zapomnieć i przygotować się do kolejnego spotkania ligowego, które będzie trudniejsze niż się wydaje. Za Krzysztofa Jabłońskiego trzymamy kciuki, bo mamy duże problemy i przeciwności losu jeśli chodzi o drużynę. Wierzę, że się szybko wykuruje i wróci do nas. Jesteśmy dalej w grze i nigdy się nie poddajemy - dodał Protasiewicz.
źródło: pepe.pentel.pl