Jarosław Dymek załamany. "Może to wyglądać jak trening"
Z czterema młodzieżowcami i zastępstwem zawodnika biało-zieloni wybierają się na konfrontację ligową do Zielonej Góry. Podłamany tym faktem jest menedżer Lwów, Jarosław Dymek.
Mateusz Makuch
Z powodów ekonomicznych w Częstochowie ponownie w tym sezonie podjęto trudną decyzję o oszczędzaniu. W związku z nią w Zielonej Górze dojdzie najpewniej do jednostronnego widowiska. Jarosław Dymek, zazwyczaj skory do obszernych wypowiedzi, tym razem w kilku żołnierskich słowach wypowiedział się na temat zestawienia jego ekipy. - Nasz skład na niedzielną konfrontację to pokłosie tego, że klub chce zabezpieczyć środki, które planuje wykorzystać na ostatni mecz rundy zasadniczej z Fogo Unią Leszno. Pewnych rzeczy nie przeskoczymy i niestety tylko tyle mam do powiedzenia - oznajmił z przekąsem.
Przerwa w startach ma pozytywnie wpłynąć na Petera Kildemanda
Oprócz Kildemanda, kontuzjowany w zespole biało-zielonych jest Grzegorz Walasek, natomiast powoli do pełni zdrowia wracają Grigorij Łaguta i Rafał Malczewski. Ten drugi ma pojechać już w Zielonej Górze. Niewykluczone natomiast, że Rosjanin wystąpi w spotkaniu Lwów z leszczyńskimi Bykami 7 września, jednak, jak nie trudno się domyślić, wpływ na to będzie mieć nie tylko kondycja 30-latka. Zakładając, że wszystko będzie w porządku, częstochowianie na pewno z niego skorzystają. - Jest duża szansa na to, że w końcówce sezonu "Grisza" ponownie będzie nas bawił swoją jazdą po orbicie. Mam nadzieję, że pojawi się wcześniej niż w ostatniej, finałowej rundzie Speedway European Championships - skomentował Jarosław Dymek.