Na przełomie lat 70. i 80. przebywałem w Londynie i byłem zafascynowany tamtejszą - wówczas najsilniejszą na świecie - żużlową British League. Z najlepszych ścigantów nie startowali w niej jedynie Niemiec Egon Mueller i amerykańska legenda Mike Bast. Przy czym Mueller wystąpił w kilku spotkaniach BL i spisał się dzielnie. Biegałem z meczu na mecz. Moja drużyna to po sąsiedzku Hackney (East End) z mym idolem Bo Petersenem, ale przecież także okresowo i z Plechem, Jankowskim czy Huszczą. W stolicy Anglii było jeszcze mistrzowskie White City z fenomenalnie sprawującym się tam Markiem Cieślakiem, czy Wimbledon (mieli ekskluzywny stadion) z Jancarzem oraz Rembasem. Niedaleko pociągiem miałem także do Eastbourne z moim wrocławskim kumplem Robertem Słaboniem (krótki torek). Było na co popatrzeć. Do wyboru, do koloru. Same sławy, mecze przy elektrycznym świetle, nastrój…
[ad=rectangle]
Byłem polskim korespondentem słynnego pisma Speedway Star oraz członkiem Speedway Writers and Photographers Association. Wszystko to potem chciałem przenieść na nasz krajowy grunt. I nie tylko to. W różnych konfiguracjach przymierzaliśmy się do wydawania polskiej edycji Speedway Star i niby było blisko, we Wrocławiu nawet podpisano odpowiednie porozumienie, lecz potem kłopoty firmy ASPRO, sponsora Sparty, uniemożliwiły realizację tego pomysłu. Od tamtego czasu do dziś apeluję też w mediach do medialnego środowiska o utworzenie mocnego polskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy (i Fotoreporterów) Żużlowych. Ciężko zebrać nasze towarzycho do kupy, ale liczę, że już w tym roku uda się to rzutkiemu red. Damianowi Gapińskiemu, bo niedawno już było tuż, tuż. Ja jestem za stary i wypalony. W "Sportowcu", czy w "Tygodniku Żużlowym" już wieki temu postulowałem zamknięcie ówczesnej polskiej I ligi (dzisiejsze Ekstraligi) na rzecz drużyn, które mają pieniądze i składy gwarantujące ciekawą i wyrównaną rywalizację. W BL nie było spadków i awansów (o tym decydowały finanse klubu, jakość stadionu, nie zaś tabela), a interesująco było tam jak najbardziej.
Wzorem prestiżowych British League Riders Championship już od momentu (jeśli nie wcześniej), kiedy pojawili się u nas stranieri wołałem - a nikt o tym jak zwykle nie pamięta, do czego już się przyzwyczaiłem - o podobny turniej w Polsce. Chciałem, by brać po liderze (pod względem średniej punktowej) każdej drużyny i ten zestaw uzupełnić o kolejnych najlepszych żużlowców Ekstraligi pod względem biegopunktówki, czy meczówki. Dzisiaj to przecież jest szansa na kolejne zawody w kraju ze składem nawet lepszym od GP czy SEC! No i ciało słowem się stało. W Tarnowie organizują IMME (powtarzam: fajny pomysł ściągnięty od Angoli). Acz niezupełnie te moje marzenia się spełniają. Zasady są nieco inne, do tego kontuzje, przełożony termin… No bo kogóż tam w Tarnowie na starcie nie będzie? Ano, nie będzie Nielsa Kristiana Iversena, Andreasa Jonssona, Michaela Jepsena Jensena, Pawła Przedpełskiego, Petera Kildemanda, Grzegorza Walaska i Grega Hanocka. Plus kilku innych, którzy stanowczo powinni tam się znaleźć. Acz przyznaję, że zastępstwo, czyli Emil Sajfutdinow, Adrian Miedziński (znowu będzie ciekawie?), Piotr Protasiewicz i Matej Zagar jest zacne.
Podczas turniejów indywidualnych np. w finale IMP w Jaskółczym Gnieździe mamy zwykle fajne ściganie. Natomiast na ligę Cieślak przygotowuje tor "nudy na pudy". Jak będzie dziś wieczorem? Tarnowska nawierzchnia jest magiczna. Ostatnio nawet "Magic" Janowski nie potrafił się do niej dopasować, mimo że przecież ją dobrze zna. He, he, co oni tam dosypują?
W tej sytuacji głównym kandydatem do zwycięstwa jest miejscowy "Jaskół" Janusz Kołodziej. Nasza wciąż niespełniona nadzieja na arenie międzynarodowej ze szczególnym uwzględnieniem DPŚ i GP. Ale u siebie jest rewelacyjnie szybki.
Na wielkiej fali jest Krzysztof Kasprzak. Hm, "ulubieniec": fanów z Tarnowa. Porcję gwizdów ma tam jak w banku. Gdyby nie przewlekła kontuzja kolana, która go wyhamowała i zakłóciła sezon, to pewnie byłby IMŚ 2014! Jest teraz naszym następcą Tomasza Golloba i jako jedyny może poderwać polskie tłumy! Ma charyzmę i fantastyczne akcje na torze. Klasa. Gdyby jeszcze tylko nie robił z siebie bufona w mediach (bo to sprawia, że - poza Gorzowem - zaczyna być bardzo nielubiany, choć to na co dzień naprawdę grzeczny i sympatyczny facet) i gdyby nie skarżył się na faule innych, podczas, gdy sam chętnie fauluje... to byłoby z nim gut mamut. Tylko czy Kris odnajdzie się na tarnowskim owalu, tak jak niedawno odnalazł się w Dyneburgu podczas GP?
Odrodzony w tym roku Martin Vaculik też nie jest bez szans. "Dziki Nicki" Pedersen ostatnio jeździ nierówno. Wszyscy liczyli na złoto w IMP w Zielonce dla Protasiewicza, lecz on się na swoich śmieciach... pogubił ze sprzętem. To w Tarnowie się nie pogubi? Mistrz świata Woffinden jakby już przemęczony, stracił blask, nikt również nie wie na co teraz stać Emila Sajfutdinowa. A kiedy ze sprzętowego, a może i mentalnego kryzysu przebudzi się Hampel? Ktoś wie?
Zagar to z kolei jest gość!
A najzdolniejszy z nich wszystkich Darcy Ward? Problem w tym, że on jest zdolny do wszystkiego. Mój osobisty apel do Warda! Darcy musisz zrozumieć! Ty nie wiesz, jak łatwo się uzależnić. Ja z tym walczę już prawie, prawie 40 lat! To umieralnia, to ból dla siebie i innych, zwłaszcza dla rodziny. Umierałem i nie chcę, żebyś Ty też tak umierał. Ja Ci dobrze życzę szalony Talenciaku!
I jeszcze jedno. Nie szukam tu spiskowej teorii dziejów, lecz nie wierzę, że Ward pił samotnie do lustra (no chyba, że kirzył z torem w Rydze, bo ten też był kompletnie zalany). A więc dlaczego tylko on wpadł? I czy skończy się to dla niego jedynie trzema tysiącami euruchów kary? Stefan Dannoe został za taki sam numer zawieszony na kilka miechów.
Ja oczywiście nadal bronię Patryka Dudka, gdyż nie wierzę, że wziął to nielegalne świństwo celowo, nie potępiam w czambuł Warda, bo niech rzuci kamieniem, kto bez winy, lecz to całe żużlowe towarzycho warto już wziąć za ryło. Przed każdymi zawodami ściganci, jak jeden mąż, winni być obligatoryjnie badani alkomatem, a co jakiś czas należy wprowadzić również testy na narkotyki, wreszcie wszyscy żużlowcy muszą zostać objęci olimpijskim programem badań antydopingowych. To są upierdliwe i uciążliwe badania, lecz eliminują większość oszustów.
Jest kilku grajków, na których wypadałoby dziś w Tarnowie postawić. No cóż, cymbalistów było wielu... Chodzą mi po głowie i Zagar, i Janowski z Wardem, czy Tai z Emilem.
Zaryzykuję i… typuję "pewniaków":
1. Janusz Kołodziej
2. Krzysztof Kasprzak
3. Martin Vaculik
4. Nicki Pedersen
Bartłomiej Czekański
2. Kasprzak
3. Vaculik
4. Kołodziej