Robert Noga: Żużlowe podróże w czasie (130): Mariana Kaisera sława i przekleństwo (2)

Był jednym z tych, dzięki którym polski żużel dobił do światowej czołówki. Uwielbiany przez kibiców, przez władze polityczne i sportowe skazany został na zapomnienie.

Robert Noga
Robert Noga
Marian Kaiser za wiele jednak znaczył, aby dać się zapomnieć. Dziś druga część wspomnień o tym zawodniku. Rok 1959 był bardzo ważny dla polskiego sportu żużlowego, nie tylko dlatego, że pierwszy nasz zawodnik - Mieczysław Połukard awansował do finału Indywidualnych Mistrzostw Świata. Po raz pierwszy też zawodnik z naszego kraju wyjechał startować do Anglii w tamtejszej lidze - wówczas i jeszcze przez wiele lat, zdecydowanie najlepszej na świecie.
Nie licząc oczywiście "uciekiniera" Tadeusza Teodorowicza, o którego przygodach oraz sportowych i wreszcie życiowych dramatach pisałem już kiedyś na tych łamach. Początkowo myślano o wysłaniu Floriana Kapały, ale władze jego klubu - Stali Rzeszów nie chciały się na to zgodzić. W tamtych latach angaż polskiego zawodnika do ligi angielskiej oznaczał, że jego macierzysty klub przez cały sezon nie mógł korzystać z jego usług, co było ewidentnym osłabieniem drużyny. - Zamiast Kapały pojedzie więc Marian Kaiser z Legii. Godną pochwały jest decyzja Legii, która mając w tym sezonie szansę na zdobycie tytułu DMP osłabiła poważnie swój zespół godząc się na wyjazd swojego zawodnika do Anglii, ponieważ widzi dobro i zawodnika i całego żużla - donosił wiosną tygodnik "Motor", a w jednym z kolejnych numerów dodawał: - Będzie on startował w barwach Leicester. Kaiser zabiera ze sobą 1 motocykl, nowy silnik oraz trochę zapasowych części. A w czerwcu raportował: - Kaiser szybko zaaklimatyzował się w Anglii. Mieszka u rodziny emigrantów, a wśród angielskiej publiczności zdobył sobie dużo sympatii. Angielska prasa wyraża się o polskim zawodniku z dużym uznaniem. Pracowity sezon na Wyspach szybko minął, Kaiser zdobył bezcenne doświadczenie, które potem poniosło go do dalszych sukcesów. W 1960 roku Polska była gospodarzem Finału Europejskiego Indywidualnych Mistrzostw Świata. Turniej rozegrany we Wrocławiu w obecności 60 tysięcy widzów był najbardziej prestiżową imprezą, jaką przeprowadzono w dziejach polskiego żużla do tamtego momentu. Przecież była to ostatnia przeszkoda przed wielkim finałem światowym na Wembley!

Marian Kaiser spisał się w tamtych zawodach wyśmienicie. Po prostu je wygrał, zdobywając 14 punktów. Do finału, gdzie jednak progi okazały się jeszcze zbyt wysokie obok niego awansowali także Stefan Kwoczała, Henryk Żyto, a rezerwowym był Mieczysław Połukard. - Polscy żużlowcy zgotowali swym miłośnikom wielce radosną niespodziankę. Serię cennych sukcesów odnoszonych dotąd w eliminacjach mistrzostw uwieńczyli zdobyciem 4 miejsc w finale na Wembley - zauważyła prasa. Rok następny przyniósł opisany w pierwszym odcinku wspomnień o Marianie Kaiserze znamienity sukces w postaci Drużynowego Mistrzostwa Świata. Kariera zawodnika Legii, która w międzyczasie przeniosła się ze stolicy do Gdańska lśniła pełnym blaskiem. Po indywidualnym mistrzostwie kraju w 1957 roku, jeszcze trzy razy stawał na podium tej imprezy - w 1960 i 1962 roku zdobywał tytuły wicemistrzowskie, natomiast w 1963 roku brązowy medal.

Rok wcześniej na swoje skronie nałożył Złoty Kask - wówczas niezwykle prestiżową nagrodę, w tym samym sezonie wraz z kolegami z reprezentacji zdobył w Slanym brązowy medal DMŚ, będąc najlepszym zawodnikiem naszej ekipy. Ale czas płynął nieubłaganie, w polskim żużlu następowała zmiana warty, do głosu zaczęło dochodzić młodsze o dekadę pokolenie. Czasy świetności Kapały, Połukarda, Kaisera mijały. Ale jeszcze potrafił pokazać swoją klasę. W 1966 roku awansował po raz drugi w swojej karierze do finału Indywidualnych Mistrzostw Świata, który odbył się w Goeteborgu. Tamten awans pozostał w cieniu występu Antoniego Woryny, który zdobył wówczas pierwszy medal-brązowy, w historii startów Polaków w finale IMŚ. Woryna był właśnie przedstawicielem owej nowej fali, która zastąpiła w połowie dekady lat 60-tych starszych kolegów i sięgnęła po znacznie poważniejsze od nich sukcesy.

W 1967 roku Marian Kaiser zdecydował się na rewolucyjną zmianę w swoim życiu. Wybrał, jak wtedy mawiano, wolność w Republice Federalnej Niemiec. Jak wielu przed nim i wielu po nim. Ale Kaiser był zbyt znanym człowiekiem, aby ówczesna władza przeszła nad tym faktem do porządku dziennego. W ramach retorsji Polski Związek Motorowy oraz Główna Komisja Kultury Fizycznej i Turystyki odebrały mu "za zachowanie niegodne sportowca i obywatela PRL" jak można było przeczytać w wydanych po raz pierwszy oficjalnych Wynikach Sportu Żużlowego w 1968 roku, zdobyte zaszczyty i odznaczenia, między innymi cenione wyróżnienie "Mistrz Sportu" oraz medale "Za wybitne osiągnięcia sportowe". Marian Kaiser pozostał już na stałe w Republice Federalnej Niemiec, gdzie zmarł w 1991 roku w wieku 58 lat.

Robert Noga

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×