Przed spotkaniem mało kto spodziewał się tak korzystnego rozstrzygnięcia. A ci, którzy mieliby czelność wieszczyć wyrównany pojedynek zostaliby uznani za głupców. I nie ma usprawiedliwienia dla gości nawet jeśli musieli radzić sobie bez Patryka Dudka i Krzysztofa Jabłońskiego. Trener Marek Cieślak miał większy ból głowy. Do boju w miejsce swoich asów desygnował Mateusza Borowicza, absolutnego debiutanta w Enea Ekstralidze Damiana Dąbrowskiego oraz dopiero od miesiąca posiadającego licencję Patryka Rolnickiego. Ten ostatni, nieopierzony młokos, który nie miał jeszcze nawet możliwości sprawdzenia się w gronie rówieśników pojawił się na torze tylko raz - podczas prezentacji. Potem był zastępowany przez kolegów. Rolnicki pojawił się w składzie niemal w ostatniej chwili. Wystarczy napisać, że spośród siódemki w składzie znalazło się pięciu juniorów, a Kacper Gomólski był trzecim najstarszym w talii Cieślaka!
[ad=rectangle]
Martin Vaculik po operacji kontuzjowanego w piątek obojczyka przekazał szkoleniowcowi Jaskółek, że powinien być w gotowości już za tydzień na pierwsze spotkanie w fazie play off. A gdyby zastosowano przepis o zastępstwie zawodnika byłby wykluczony z jazdy na dwa tygodnie. Czyli wróciłby na rewanż.
Problemy gospodarzy podziałały bardzo demobilizująco na przyjezdnych. Podobno o lekceważeniu nie było mowy. - Na pewno nie. Ale nie ulega wątpliwości, że rezultat, który osiągnęliśmy w oparciu jaki skład wystawili tarnowianie, to takiej ekipie jak nasza delikatnie mówiąc nie przystoi - mówił ze szczerością Piotr Protasiewicz.
Po raz kolejny dał o sobie znać kunszt trenerski i zmysł taktyczny Cieślaka. Na te gierki w stu procentach dał się nabrać jego młodszy kolega po fachu Rafał Dobrucki. Po przegranym podwójnie wyścigu trzynastym, po którym to tarnowianie mogli zastosować w pierwszym biegu nominowanym podwójną rezerwę taktyczną w postaci Kołodzieja i Łaguty, biegnąc w stronę parku maszyn tylko się uśmiechał od ucha do ucha kręcąc przy tym głową. - My już od dziesiątego wyścigu wiedzieliśmy jak będą wyglądać gonitwy nominowane - zakomunikował w swoim stylu.
[event_poll=25247]
Miejscowi mogli układać ten mecz po swojemu praktycznie od początku. Osiągnęli przewagę sześciu oczek, a znakomitą pierwszą fazę spotkania mieli Kacper Gomólski oraz Ernest Koza. Łatali wszystkie dziury wynikające z braków punktowych Damiana Dąbrowskiego czy Mateusza Borowicza. Dochodziło nawet do tego, że Koza do spółki z Kołodziejem hamowali na ostatniej prostej. Taką osiągali przewagę. Potem Koza z Gomólskim nieco przygaśli, to i zielonogórzanie uwierzyli w końcowy triumf.
Skrót meczu, źródło: Enea Ekstraliga/x-news
{"id":"","title":""}
Niestety dla nich wciąż bez wyrazu jeździ Jarosław Hampel. Jego zdobycz punktowa nie odzwierciedla tego co pokazał w Jaskółczym Gnieździe. Na rozkładzie miał juniorów Jaskółek, a na mecie meldował się daleko - raz za Kołodziejem i aż trzykrotnie za plecami Łaguty.
Z drugiej strony to jak prezentował się "Tiomka" to temat na osobny wątek. Dużego kompletu punktów pozbawił go Protasiewicz. Wykorzystał błąd Rosjanina, który kurczowo przytrzymał się krawężnika zaraz po starcie do dziesiątej odsłony. Po szerokiej napędził się "PePe" z dziecinną łatwością minął straniero tarnowian i tyle go było widać. To jednak żadna ujma, a Artiom wprost emanował świetnym humorem. - Jechałem na nowym silniku. To był jakiś kosmos. Już na treningu było elegancko i go odstawiłem. W zawodach też było perfekcyjnie. Chyba wrócił Artiom z zeszłego roku - zdradził.
Gospodarze poradzili sobie w dwóch i pół zawodnika. Łaguta i Kołodziej praktycznie się nie mylili. W ruch nie poszły też kalkulatory, które były głównym tematem w przypadku środowiska brązowych medalistów DMP. Warianty, ile musi maksymalnie zdobyć punktów Kołodziej, czy Łaguta, aby można było zastosować przepis o "zet zetce" za zmagającego się z urazem Grega Hancocka były wałkowane codziennie. - Wszystkie obliczenia od początku nie miały sensu. W ogóle się tym nie zajmowałem. Powiedziałem chłopakom, żeby robili co w ich mocy, że bawili się jazdą i dawali radość naszym kibicom. Wszystko wskazuje, że na pierwszy mecz play off będziemy mieli do dyspozycji całą trójkę w osobach Hancocka, Buczkowskiego i Vaculika -oznajmił Cieślak. - Dla Hancocka szykowany jest nawet specjalny uchwyt na kierownicę, by mu się wygodniej ją trzymało już podczas Grand Prix w Vojens. Chyba o czymś to świadczy - dodał.
Tekst o zabawie najlepiej zobrazowała akcja Kołodzieja w ósmym wyścigu. Po przespanym wyjściu spod taśmy na drugim łuku niczym TGV przemknął obok Łoktajewa, by na następnym wiraży połknąć Hampela. Jeśli chodzi o kapitana biało-niebieskich to był uwikłane we wszystkie kluczowe, ważące o wyniku zawodów momenty.
W pierwszym podejściu do przedostatniej gonitwy kiedy tylko dublet dawał nadzieję na wygraną meczową liderowi Enea Ekstraligi, na plecy Kołodziejowi wjechał wyjątkowo bojowo usposobiony i debiutujący w tym roku w lidze polskiej Mikkel Bech. "Koldi" cudem uciekł spod topora i utrzymał się na motocyklu natomiast wykluczony z powtórki Duńczyk stadion już po meczu, w drodze do busa opuszczał mocno kulejąc, podpierając się o dwóch ludzi z teamu. Przed tą kolizją gospodarze byli w posiadaniu wymarzonego wyniku. W powtórce Łaguta pognał pewnie po trzy punkty, natomiast krajowy lider gospodarzy musiał przez parę sekund powalczyć z Jonssonem. Szwed podobnie jak Łoktajew przeszli trochę obok meczu, choć więcej woli walki przejawiał Skandynaw. I on jednak nie ustrzegł się sporego kalibru przegrywając z Mateuszem Borowiczem.
W ostatnim biegu menedżer Grupy Azoty Unii ponownie mógł dostać palpitacji serca patrząc na to w co zamieszany jest jego jeździec. Tarnowianie już witali się z gąską, prowadzili z Protasiewiczem i Hampelem. Wtedy do akcji wkroczył kapitan Myszek Miki. Bezpardonowo potraktował w drugim łuku Kołodzieja. Doszło do kontaktu, a wybity z rytmu Jasiek stracił dwie lokaty. Później nie miał szans już dogonić przeciwników. Po zakończeniu wyścigu fani zgromadzeni na obiekcie w Mościcach wpadli w euforię. Okazało się bowiem, że za swoją akcję, Protasiewicza arbiter Marek Wojaczek wykluczył kończąc spotkanie remisem. Zarówno Protasiewicz jak i Kołodziej starali się bronić swoich racji więc końcowy wynik zdaje się być sprawiedliwy.
SPAR Falubaz Zielona Góra - 45
1. Jarosław Hampel - 11 (3,2,2,2,2)
2. Aleksandr Łoktajew - 4+2 (1,1*,1*,1)
3. Andreas Jonsson - 8 (2,2,0,3,1)
4. Mikkel Bech - 7+3 (1*,1*,3,2*,w)
5. Piotr Protasiewicz - 8+1 (d,2*,3,3,w)
6. Kamil Adamczewski - 4 (d,3,1)
7. Alex Zgardziński - 3 (1,1,1)
Grupa Azoty Unia Tarnów - 45
9. Patryk Rolnicki - NS (-,-,-,-)
10. Mateusz Borowicz - 2+1 (0,1,1*,0,-)
11. Artiom Łaguta - 17 (3,3,2,3,3,3)
12. Damian Dąbrowski - 1 (0,0,w,1,-)
13. Janusz Kołodziej - 14+1 (3,3,3,2,2*,1)
14. Kacper Gomólski - 7 (2,3,0,2,t)
15. Ernest Koza - 4+2 (2*,2*,0,0,t)
Bieg po biegu:
1. (69,69) Hampel, Gomólski, Łoktajew, Borowicz 2:4
2. (69,04) Gomólski, Koza, Zgardziński, Adamczewski (d/4) 5:1 (7:5)
3. (68,37) Łaguta, Jonsson, Bech, Dąbrowski 3:3 (10:8)
4. (70,24) Kołodziej, Koza, Zgardziński, Protasiewicz (d/3) 5:1 (15:9)
5. (68,94) Łaguta, Hampel, Łoktajew, Dąbrowski 3:3 (18:12)
6. (68,94) Kołodziej, Jonsson, Bech, Gomólski 3:3 (21:15)
7. (70,16) Adamczewski, Protasiewicz, Borowicz, Koza 1:5 (22:20)
8. (70,34) Kołodziej, Hampel, Łoktajew, Koza 3:3 (25:23)
9. (70,37) Bech, Gomólski, Borowicz, Jonsson 3:3 (28:26)
10. (69,59) Protasiewicz, Łaguta, Zgardziński, Dąbrowski (u/w) 2:4 (30:30)
11. (70,27) Jonsson, Kołodziej, Łoktajew, Borowicz 2:4 (32:34)
12. (69,82) Łaguta, Hampel, Adamczewski, Gomólski (t) 3:3 (35:37)
13. (70,50) Protasiewicz, Bech, Dąbrowski, Koza (t) 1:5 (36:42)
14. (69,92) Łaguta, Kołodziej, Jonsson, Bech (u/w) 5:1 (41:43)
15. (69,67) Łaguta, Hampel, Kołodziej, Protasiewicz (w) 4:2 (45:45)
Sędziował: Marek Wojaczek (Godziszka)
Widzów: ok. 4000
Startowano według II zestawu
NCD uzyskał w wyścigu nr III - Artiom Łaguta - 68,37 s.