Spotkanie w Gorzowie rozpoczęło się z godzinnym opóźnieniem, a spowodowane to było pracami na torze. Licznie zgromadzona publiczność obejrzała tylko jeden wyścig, w którym gorzowianie odnieśli podwójne zwycięstwo. W drugiej gonitwie na pierwszym łuku w koleinę wpadł Adam Strzelec, który zanotował upadek. Po tym zdarzeniu na tor ponownie wyszli sędzia, przewodniczący jury i komisarz toru. Po długiej naradzie podjęto decyzję o przełożeniu spotkania.
[ad=rectangle]
Na antenie nSport przedstawiciele gorzowskiego klubu mówili, że drużyna z Zielonej Góry nie jest zainteresowana dalszą jazdą. - Decyzję o odwołaniu meczu podjęło jury zawodów, a nie Falubaz. Oczywiście wiedzieliśmy o tym, że na tym torze w czterech nie da się wyjechać. Od początku do końca brnięcie w niewłaściwą decyzję spowodowało, że mamy teraz taką sytuację. Sędzia zawsze może odwołać mecz przed jego rozpoczęciem - przyznał Jacek Frątczak.
SPAR Falubaz Zielona Góra już przed rozpoczęciem pierwszego biegu kwestionował stan toru. - Jury motywowało swoją decyzję stanem toru. Nie mamy pretensji do gospodarzy. Taka była nawierzchnia i nie dało się jej lepiej przygotować, ale wydaje się, że decyzję można było podjąć wcześniej. Mam wrażenie, że gospodarze też nie chcieli jechać na takim torze. Mieliśmy mnóstwo zebrań z zawodnikami, po prostu tor nie nadawał się do jazdy - tłumaczył Frątczak.
Przedstawiciel SPAR Falubazu Zielona Góra zwraca uwagę na fakt, że tylko sędzia zawodów może podejmować decyzję odnośnie rozpoczęcia, czy odwołania meczu. - Nie jesteśmy od tego, żeby się zgadzać na jazdę, czy nie. My wyrażamy opinię, a od tego czy jedziemy jest sędzia i w tym przypadku jury zawodów. Nie mamy nic do powiedzenia prócz głosu doradczego - zakończył Frątczak.