Jacek Rempała: Za rok Krystian powinien być silnym juniorem

Jacek Rempała był jednym z członków polskiej ekipy podczas meczu Polska - Ukraina rozegranego na torze w Lublinie. "Jaca" cieszy się, że kolejny raz mógł wystartować w parze ze swoim synem.

43-letni zawodnik w latach 2006, 2009 i 2013 reprezentował lubelski klub. Tak więc, nie musiał długo się namyślać, aby przyjąć zaproszenie do startu na torze w Kozim Grodzie. Spotkanie pomiędzy Polską i Ukrainą było dla najstarszego z klanu Rempałów okazją do dodatkowego jazdy. - Jeśli chodzi o mój występ, to cóż, punkty mówią same za siebie (uśmiech). W pierwszym biegu przyjechałem drugi, później miałem pewne problemy. Jakbyśmy jechali do końca na 100% to ten wynik byłby kosmiczny, w pewnym momencie kilka biegów odpuściliśmy. Fajna impreza, szkoda, że kibice nie dopisali. Aczkolwiek wiadomo, że tutejsi fani są zrażeni ostatnimi wynikami drużyny, która spadła do drugiej ligi, nikt właściwie nie brał tego pod uwagę - ocenia swój występ i imprezę Jacek Rempała.
[ad=rectangle]
"Jaca" jeździł w towarzyskim pojedynku wspólnie ze swoim synem, Krystianem, który 20 września wywalczył dla polskiej ekipy największą liczbę punktów - 13. Jak wiadomo zjawisko wspólnego startu ojca i syna w jednej parze czy to w lidze, czy w innych zawodach jest niezwykle rzadkie, toteż doświadczony żużlowiec czuje dumę, że ze swoim potomkiem mógł tego dokonać. - Powiedziałem sobie kiedyś, że wyjadę wspólnie z Krystianem w lidze i przywieziemy 5:1, a potem skończę karierę. Najpierw uczyniłem to w Krośnie. Teraz wystartowaliśmy z orłem na piersi, co jest dla nas dużym zaszczytem. Przeciwko Ukrainie Krystian jechał rewelacyjnie, miał za zadanie wygrać start i uciekać do przodu. Wychodziło mu to znakomicie. Widać postępy w jego jeździe, oby miał jak najwięcej okazji do startów w takich imprezach.

Wychowanek tarnowskiej Unii uważa, że po tym sezonie musi zastanowić się nad swoją dalszą karierą. - Krystian cały czas nabiera niezbędnego doświadczenia. Liczę, że w przyszłym roku będzie silnym juniorem w Polsce. Natomiast ja muszę się przez zimę zastanowić czym się konkretnie zająć, bo jest tego trochę za dużo, jazda, tuning, opieka nad Krystianem. Przepracuję zimę i wtedy zdecyduję czy jeszcze się ścigać.

Wspólny start w lidze z synem było marzeniem Jacka Rempały
Wspólny start w lidze z synem było marzeniem Jacka Rempały

Jacek Rempała przed tym rokiem podpisał kontrakt z KSM Krosno. Żużlowiec rodem z Tarnowa wystąpił w barwach Wilków w dziewięciu meczach. Jednak w ostatnim czasie stracił miejsce w składzie. Jego aktualny klub zakończył już zmagania, bowiem przegrał oba spotkania półfinałowe w PLŻ 2 z Speedway Wandą Instal Kraków. Jak Rempała podsumowuje sezon w ekipie z Podkarpacia? - W tamtym roku nie miałem za dużo jazdy, tyle co udało mi się wystartować w kilku meczach Lublina. Przed tym sezonem już się przygotowałem i pojechałem kilka fajnych meczy w Krośnie. Tworzyliśmy w tym roku fajny zespół. Szkoda, że nie udało nam się wygrać tego meczu z Krakowem, co właściwie przekreśliło nasze szanse na awans.

W tej sytuacji najstarszy z Rempałów skupia się już na pomocy swojemu synowi, który jest zawodnikiem PGE Marmy Rzeszów. Żurawie mają wielkie szanse na to, by powrócić do Enea Ekstraligi. Rzeszowianie jeśli awansują do finału spotkają się w nim z Orłem Łódź. Czy tego rywala rzeszowianie będą w stanie pokonać w dwumeczu? - Łódź jedzie rewelacyjnie, szczególnie na własnym torze. Rzeszów zasługuje na awans, a to, że jeździł w tym roku w pierwszej lidze to jest jakieś nieporozumienie. Myślę, że mimo klasy rywala z Łodzi finał będzie zwycięski dla Rzeszowa - przyznaje.

Jacek Rempała od kilku lat jest jednym z cenionych w Polsce tunerów. Liczy on, że już w niedługim czasie spełnią się zapowiedzi wprowadzenia przelotowych tłumików, co ułatwiłoby jazdę zawodnikom jak i pracę osobom odpowiedzialnym za przygotowanie silników. - Oby w 2015 weszły nowe, przelotowe, jazda na starych jest dla nas nieporozumieniem. W tej chwili większość upadków, które są na torze są konsekwencją stosowania tych tłumików. Jak na te cztery lata, było tego stanowczo za dużo. Zawodnicy tracą zdrowie, szkoda tych połamanych kości i wielu kontuzji. Nawet ostatnio w SEC, w biegu, w którym jechał Sajfutdinow było widać ich działanie. Przymknął gaz i momentalnie motocykl go przewinął. Ja jako zawodnik w 2010 roku jeździłem rewelacyjnie, chciało mi się jeździć. W 2011 weszły tłumiki i od tego momentu tych motocykli nie czuję. Zawodników nie cieszy jazda, liczy się start i odkręcanie manetki gazu, a przy przymknięciu już jest problem, żeby zapanować nad motocyklem. Dla zawodników i dla mnie jako tunera zmiana będzie oczekiwaną korzyścią.

Źródło artykułu: