Rafał Dobrucki: Zawodnicy gorzowscy także wyrażali obawy odnośnie stanu toru

Niedzielny pojedynek półfinałowy pomiędzy Stalą Gorzów a SPAR-em Falubazem Zielona Góra nie doszedł do skutku. - Robiły się koleiny, a tor się odparzał - komentuje trener Dobrucki.

Rewanżowy pojedynek półfinałowy pomiędzy gorzowską Stalą a SPAR Falubazem Zielona Góra nie doszedł do skutku w wyniku złych warunków torowych. - Jechać można było, ale ścigać się już nie bardzo - skomentował zaistniałą sytuację szkoleniowiec przyjezdnej drużyny Rafał Dobrucki.
[ad=rectangle]

Trener drużyny spod znaku Myszki Miki wyjaśniał, iż to nie zielonogórska ekipa spowodowała, iż spotkanie zostało odwołane. - To nie była nasza decyzja. Ja byłem nią zaskoczony. Spodziewałem się, że tor będzie się "rozwalał", jednak nikt z nas nie wołał sędziego z wieżyczki. On sam z własnej woli zszedł na oględziny tej nawierzchni. Już po pierwszych dwóch wyścigach tor się odparzał i zrobiły się koleiny. Niczego innego się nie spodziewaliśmy, po tym co zastaliśmy przyjeżdżając na stadion - stwierdził.

Dobrucki podkreślał, iż zawodnicy zgłaszali zastrzeżenia co do stanu nawierzchni. Najwięcej uwag można było usłyszeć po odjechaniu pierwszych dwóch biegów. - Podczas próby toru zawodnicy jadą indywidualnie, nie ścigając się między sobą, wybierając ścieżki jazdy. Jak można było zauważyć do wyboru były dwie - albo maksymalnie po krawężniku albo szerzej, omijając te dziury. Niestety, startując w czterech, nie da się już tego zrobić. Na próbie toru nawet Bartek Zmarzlik i Linus Sundstroem mieli takie kłopoty na wysokości parkingu. Jeżeli były takie przy "solowej" jeździe, to co dopiero, gdy mieli jechać we czwórkę - opowiedział.

Trener ekipy gości zaznaczył, że zawodnicy gorzowskiej Stali wyrażali podobne opinie i obawy co do bezpieczeństwa na torze. - W indywidualnych rozmowach zawodnicy gorzowscy również wyrażali obawy co do toru i niechęć do jazdy na nim, natomiast pod presją kierowników, trenerów i jury przemilczeli zadawane im pytania - zakończył.

Źródło artykułu: