Obcokrajowiec tarnowian nie ma wątpliwości. "Bylibyśmy świadkami wielu upadków"
Artiom Łaguta ze spokojem przyjął informację o przełożeniu niedzielnego meczu w Tarnowie. W jego odczuciu pewne decyzje mogły zapaść wcześniej.
Jednym z powodów, dlaczego tarnowianie muszą u siebie gonić wynik była słabsza postawa na "Smoku" właśnie młodszego z braci Łagutów. To już jednak niemal tradycja, że "Tiomka" rozpoczyna zawody tam od biegowego zwycięstwa, by później kompletnie się pogubić. - Chyba nigdy w Lesznie nie pojadę tak jakbym chciał. Nie wiem co ten tor ma takiego w sobie, że nie mogę na nim porządnie zapunktować. Za każdym razem powtarzam sobie: dzisiaj będzie ta "dycha". I znów nic (śmiech). Zawsze odwrotnie - tłumaczy.
Na starcie rozgrywek Artiom zgłaszał szkoleniowcowi klubu z Małopolski - Markowi Cieślakowi, że jest bardzo zadowolony z pobytu w Tarnowie i bardzo chętnie, najszybciej jak to tylko możliwe przedłużyłby umowę z zespołem Grupy Azoty Unii. Do wiążących spotkań i konkretów jeszcze jednak daleka droga. - Pewnie, że chciałbym zostać w Tarnowie. Nawet w sobotę rozmawialiśmy z prezesem o przyszłości. Ale na razie nic nie wiadomo. Czy będą sponsorzy, jak dalej zaangażowana będzie Grupa Azoty. Na razie najważniejsze dla nas jest dostać się do finału i wywalczyć złoty medal - zdradził.24-latek podobnie jak reszta ekipy z Mościc złapał rowerowego bakcyla. Za namową szkoleniowca również zaopatrzył się w dobrej klasy "górala" i w przerwach od speedwaya nie śmiga już tylko na swoim ulubionym motocyklu crossowym. - Jest urozmaicenie (śmiech). Fajnie, że cała drużyna zaczęła jeździć, bo samemu trochę nudno. W Bydgoszczy nie ma też dobrych dróg, żeby się wypuścić jednośladem. Albo trafisz na dziurawe drogi, albo zaraz cię hamuje czerwone światło - przekazał.
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.