Reprezentant Szwecji zdobył 13 punktów w sześciu startach. Jak sam przyznaje, wielokrotnie miał już przecież okazję startować na Stadionie im. Edwarda Jancarza. To właśnie tam zdobył tytuł indywidualnego mistrza świata juniorów w 2000 roku, podczas swojego drugiego roku w barwach gorzowskiego zespołu.
[ad=rectangle]
- To bardzo wymagający tor i drużynom przyjezdnym trudno się na nim jedzie. Byłem tu wiele razy w przeszłości i nie zawsze notowałem tu dobre występy. Tym razem czułem, że byłem bliski odpowiednich ustawień od samego początku. Pracowałem cały czas i ostatecznie wyszło całkiem dobrze - ocenił swoją jazdę Andreas Jonsson.
Z kolegów z zespołu SPAR Falubazu Zielona Góra nikt nie mógł dotrzymać mu jednak kroku. Lepsze biegi gorszymi przeplatał Aleksandr Łoktajew. Pozostali byli zupełnie zagubieni. Czy wobec lepszej jazdy Szweda reszta drużyny mogła liczyć na jego pomoc? - Rozmawialiśmy w każdej przerwie na równanie toru, ale także przed meczem. Mówiliśmy o tym, jakie mamy ustawienia i przemyślenia na temat tego, co może zadziałać. Trudno jest jednak cokolwiek zrobić, bo każdy ma inne motocykle, inny styl. Można przekazywać sobie informacje, ale czasem to i tak nie pomaga i trzeba samemu znaleźć ustawienia dla swojego motoru - zauważył 34-latek.
Stal Gorzów zmiażdżyła zielonogórzan 62:28. Takiego pogromu nie spodziewał się nikt, włącznie z jeźdźcem kraju Trzech Koron. - Wiem, że Stal jest bardzo mocną drużyną u siebie, a jazda na tym torze nie należy do łatwych. Szczególnie dla nas jest to zawsze ogromny wysiłek. Wiedziałem, że będzie trudno. Wygraliśmy ośmioma punktami u siebie, ale nigdy bym nie pomyślał, że możemy polec w taki sposób - mówił popularny "AJ".
W momencie rozmowy nie był jeszcze znany rywal Falubazu w walce o brązowy medal. Teraz już wiadomo, że zielonogórzanie pojadą przeciwko Grupie Azoty Unii Tarnów. Zapowiada się dla nich trudna przeprawa. Szwedzki żużlowiec nie ma zaś wątpliwości, że o złoto powalczą ci, którzy na to zasłużyli. - Najlepsze drużyny spotkają się w finale, a my pojedziemy z kolejną ekipą o brąz. Zobaczymy, jak to będzie - powiedział.
Ostatnie tygodnie dla Jonssona wyglądają na dużo lepsze. We wcześniejszej fazie sezonu to właśnie jego punktów brakowało ekipie z W69. - To bardzo trudny rok dla mnie, ale jest coraz lepiej. Nie mogę jeszcze powiedzieć, że wróciłem do formy. Miałem kilka dobrych spotkań, kilka złych. Ostatnio więcej jest tych lepszych i cieszę się z tego - przyznał zadowolony.
Dość wspomnieć, że Szwed triumfował przed dwoma tygodniami podczas Grand Prix w Vojens. Teraz czeka go trudniejsze zadanie, mianowicie występ przed własną publicznością. - Grand Prix u siebie, w Sztokholmie, będzie bardzo trudne, z dużą presją. Chcę pokazać się z jak najlepszej strony i mam nadzieję, że dotrę do finału - zapowiada gospodarz najbliższej rundy.
Wygląda na to, że zawodnik ma kryzys za sobą i może jeszcze w tym roku zaskoczyć. Do czołowej ósemki GP brakuje mu zaledwie pięciu punktów. Ostatnie dwa turnieje będą więc kluczowe w kwestii utrzymania się w indywidualnych mistrzostwach świata. - Jestem bardziej pewny siebie i nie podchodzę już tak nerwowo do kolejnych spotkań. Z całą pewnością czuję się dużo lepiej - zakończył Andreas Jonsson.