- 18 punktów to strata do odrobienia - podkreśla prezes MDM Komputery Dreier ŻKS Ostrovii. - To jest sport, wszystko się może wydarzyć. Potrzebna jest jednak pełna mobilizacja. Musi jechać nie tylko jeden zawodnik, a cała drużyna.
[ad=rectangle]
Triumf Wandy na własnym terenie trudno uznać za niespodziankę. Zaskakujące są natomiast rozmiary zwycięstwa. Ostrowianie nie radzili sobie na wymagającym torze i przed rewanżem znajdują się w niełatwym położeniu. Liczą jednak, że, tak jak w półfinale przeciwko Victorii Piła, na swoim stadionie odrobią straty. W rundzie zasadniczej pokonali krakowian 52:38. Teraz by awansować, potrzebują nieznacznie wyższej wygranej. - W głównej mierze problemy z dostosowaniem się do trudnego toru oraz słabszy dzień Petera Karlssona zdecydowały o naszej porażce w Krakowie - tłumaczy Wodniczak. - Szwed ma być zawodnikiem, który "ciągnie" wynik i pomaga młodszym kolegom. Tymczasem on sam szukał pomocy i nie wiedział, co się dzieje. Wydaje mi się, że wiek też ma wpływ na jego kondycję i jazdę w ciężkich warunkach. Na spotkanie u siebie postaramy się przygotować nawierzchnię, która będzie sprzyjała walce. W końcu zawody organizuje się dla kibiców. Oni są z nami na dobre i na złe, co potwierdzili, tłumnie przychodząc na półfinał z Victorią.
Nie wiadomo jeszcze, w jakim zestawieniu wystartuje zespół z Ostrowa. Przesądzić mają o tym treningi, na których pojawią się między innymi Ronnie Jamroży i David Ruud, który w tym sezonie reprezentował Ostrovię tylko w jednym meczu ligowym. - Ruud udowodnił w ubiegłorocznym spotkaniu z Grudziądzem, że stać go na wiele - zaznacza Mirosław Wodniczak. - Podczas treningów on i Jamroży będą mieli okazję przekonać do siebie szkoleniowca. Kadrę mieliśmy szeroką w rundzie zasadniczej, kiedy jeszcze mogliśmy sobie pozwolić na testy. Dziś, poza tymi, którzy wystąpili w Krakowie, bierzemy pod uwagę właściwie dwóch zawodników. Nikt nie ma jednak przypisanego miejsca w składzie. Praktycznie cała drużyna będzie obecna w Ostrowie. Nie zabraknie Davida Bellego, który w sobotę pojedzie w IMŚJ. Przed nim w kontekście występu w niedzielę również nie zamykamy drzwi.
Niedzielny finał rozpocznie się o 20.00. Tak późno pora jest podyktowana przede wszystkim wcześniejszym startem Alesa Drymla w turnieju o Zlatą Prilbę w Pardubicach. Mirosław Wodniczak nie obawia się o dyspozycję doświadczonego Czecha. - Podjęliśmy kroki, by Ales był w Ostrowie o 18.30 - wyjaśnia. - Obserwowałem, jak sobie radzi startując bieg po biegu w Krakowie. Klubowy masażysta stwierdził, że zawodnik ma wystarczająco siły, by pojechać jeszcze w dwóch następnych wyścigach. Tak że ja się o Drymla nie boję. To, po Karlssonie, młodszy profesor. Jego zakontraktowanie okazało się strzałem w "10". Był już u nas przed sezonem, wtedy się nie dogadaliśmy, ale w trakcie rozgrywek doszliśmy na szczęście do porozumienia.
Jak zaznacza prezes Wodniczak, Ostrovia nie boryka się z problemami finansowymi, co daje komfort pracy Grzegorzowi Dzikowskiemu. - Trener ma czystą głowę i to on decyduje, kto pojedzie w meczu - mówi sternik Ostrovii. - Uważamy go za fachowca i wiemy, że możemy na nim polegać. Jako klub mamy w Polsce bardzo dobrą reputację i już teraz moglibyśmy wystąpić o licencję na kolejny sezon. Jesteśmy gotowi na pierwszą ligę.