Jakub Jamróg: Nie winię Janusza Ślączki

Jakub Jamróg miał wystartować w piątek w Rzeszowie w Memoriale Nazimka, ale zgody na to nie wyraził Janusz Ślączka. - Nie mam pretensji, bo inaczej trener zostałby zjedzony - przyznaje zawodnik Orła.

Decyzja rzeszowian o wycofaniu zaproszenia na Memoriał spotkała się z oburzeniem prezesa Orła Łódź, Witolda Skrzydlewskiego. - Wychodzi na to, że Janusz Ślączka się nas po prostu boi. Gdyby było inaczej, to przecież pozwoliłby naszemu chłopakowi na start w tej imprezie - ocenił w rozmowie z naszym portalem. Łodzianie już w niedzielę zawitają bowiem do Rzeszowa na rewanżowy mecz finałowy Nice Polskiej Ligi Żużlowej.
[ad=rectangle]
Jakub Jamróg podkreśla natomiast, że nie wini Janusza Ślączki i podchodzi do całej sprawy ze zrozumieniem. - Domyślam się, że gdyby trener Ślączka pozwolił na mój występ w Memoriale, w Rzeszowie zostałby po prostu zjedzony. To oczywiste, że PGE Marma nie chce wpuszczać na swój tor zawodnika, który dwa dni później przyjedzie tam walczyć o Ekstraligę. Ostateczna decyzja trenera jest zatem zrozumiała - ocenił zawodnik Orła Łódź.

Jamróg wierzy jednak, że brak występu w Memoriał im. Eugeniusza Nazimka nie przeszkodzi mu w odniesieniu dobrego wyniku w niedzielę. W pierwszym meczu finałowym rozegranym w Łodzi zdobył dziesięć punktów i bonus. - Było to dopiero moje pierwsze spotkanie przeciwko PGE Marmie, ale jestem z niego całkiem zadowolony. Oczywiście popełniłem parę błędów i w teorii mogłem zapunktować jeszcze lepiej. W meczu rewanżowym podobny dorobek punktowy wziąłbym jednak w ciemno. Rzeszowski tor nie jest mi obcy. Pochodzę z Tarnowa i z racji niewielkiej odległości miałem wiele okazji, by tam startować. Do tej pory nie robiłem tam zbyt dobrych wyników, ale analizuję wcześniejsze mecze i ciężko pracuję, by właśnie w niedzielę nastąpiło przełamanie - podkreślił Jamróg.

Źródło artykułu: