W niedzielę wieczorem wyjaśni się to, kto zdobędzie Drużynowe Mistrzostwo Polski. Przynajmniej w teorii bliżej końcowego sukcesu są Byki, które wygrały pierwsze spotkanie ze Stalą 46:44. Gorzowianie liczą jednak na to, że podobnie jak w rundzie zasadniczej odniosą wysokie zwycięstwo nad Fogo Unią, wykorzystując atut własnego toru.
[ad=rectangle]
Historia ostatnich meczów obu drużyn pokazuje jednak, że goście nie będą stać na straconej pozycji. - Pojedynki ze Stalą były ostatnio o tyle specyficzne, że gorzowianie potrafili wygrywać w Lesznie, a my na tamtejszym torze. Jest coś w tym, że ich nawierzchnia nam służy. Nieprzypadkowo odnosiliśmy tam w ostatnich latach zwycięstwa. Nie sposób przewidzieć jak spiszemy się tam tym razem. Będziemy jednak walczyć, by rewanż był naprawdę niezapomniany - zaznaczył Przemysław Pawlicki.
Menedżer Adam Skórnicki ma podstawy, by sądzić, że kapitan jego zespołu stanie w niedzielę na wysokości zadania. W pierwszym spotkaniu finałowym Pawlicki zdobył czternaście punktów i bonus, będąc najskuteczniejszych zawodnikiem po stronie gospodarzy. - Mam na pewno powody do zadowolenia, zwłaszcza, że wróciłem niedawno po kontuzji. Coraz lepiej dogaduję się z moimi motocyklami i cieszę się z jazdy, zwłaszcza, że to kluczowy moment tego sezonu. Mogłem pomóc swojej drużynie i można jedynie żałować, że nie wywalczyliśmy większej zaliczki przed meczem w Gorzowie. Ważne jest jednak to, że wygraliśmy. Stal prowadziła już przecież nawet sześcioma punktami - zaznaczył.
Leszczynianie nie tracą nadziei w zdobycie mistrzostwa Polski. Kapitan Byków docenia jednak potencjał, jakim dysponują gorzowianie. - Stal jest bardzo mocna, mimo że jeździ bez kontuzjowanego Nielsa Kristian Iversena. W meczu na własnym torze postawiła nam poprzeczkę bardzo wysoko, a w rewanżu może być jeszcze trudniej. Postaramy się jednak, by mecz trzymał w napięciu i rozstrzygnął się w ostatnich wyścigach - zakończył Pawlicki.