Bardzo ciekawe spotkanie obejrzeli kibice, którzy w niedzielę przyszli na stadion żużlowy w Gorzowie. Miejscowa Stal pokonała Fogo Unię Leszno różnicą ośmiu punktów i zdobyła swój ósmy w historii tytuł Drużynowego Mistrza Polski.
[ad=rectangle]
Radości po tym fakcie nie potrafił ukryć Władysław Komarnicki, honorowy prezes Stali, który kilka lat temu przekazał pałeczkę swojemu młodszemu następcy. - Nie wierzę w to, co tutaj się teraz dzieje - mówił wyraźnie zdezorientowany będąc na murawie stadionu. - Trzynaście i pół roku na kolanach pracowałem w tym klubie, a teraz, to wszystko, to jest spełnienie moich największych marzeń. Cztery firmy w życiu stworzyłem i nigdy nic nie przysporzyło mi takiej radości, jak dziś nasi zawodnicy. Są dzisiaj z nami ludzie związani z Gorzowem, z północną częścią naszego województwa. Mogę tylko podziękować Bogu, że oni mnie kiedyś posłuchali i uwierzyli, że warto pomóc wielkiej Stali Gorzów - dodał Komarnicki.
Tradycją już stało się, że w szczególnych dla klubu żużlowego z Gorzowa chwilach prezes Komarnicki odpala cygaro. Tym razem było ono szczególne. - Pięć lat trzymałem to cygaro w domu i zawsze powtarzałem swojej żonie, że zapalę je dopiero, jak zostaniemy Drużynowymi Mistrzami Polski. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem w Gorzowie mogąc w końcu zapalić to cygaro. Nigdy nie zapomnę uczucia, jakie mi teraz towarzyszy. Warto ciężko pracować dla takich chwil - zdradził honorowy prezes Stali Gorzów.
Świetny sezon w wykonaniu gorzowian nie byłby możliwy, gdyby nie znakomity sezon m.in. Krzysztofa Kasprzaka. To właśnie kapitan Stali był zdaniem Komarnickiego najważniejszym punktem drużyny. - Spójrzcie na tych zawodników. Oni zasłużyli na to żeby ich nosić na rękach. Trzy lata prosiłem naszego obecnego kapitana, Krzysztofa Kasprzaka, żeby w końcu przyszedł do Stali Gorzów. I opłaciło się - powiedział Komarnicki.
Tuż przed rozpoczęciem dekoracji były sternik gorzowskiego klubu w przyjacielskim geście uścisnął również byłego prezesa zespołu z Leszna, Józefa Dworakowskiego. - Przez wiele lat, gdy stałem na czele gorzowskiego klubu, sporo się wydarzyło. Z moim wielkim przyjacielem, Józiem Dworakowskim, czasami się kłóciliśmy, trochę nas różniło, ale teraz stoję z nim ramię w ramię, trzymam go za jego prawicę. I taki ma być sport! - zakończył Władysław Komarnicki.